niedziela, 26 lutego 2017

V Bieg Powstańca

Dziś miałem okazję drugi raz pobiec w Biegu Powstańca w Dobrej, nieopodal Strykowa. Impreza ma na celu upamiętnienie bitwy pod Dobrą (24.02.1863), z której zapamiętać należy fakt, że powstańcy styczniowi dostali solidnie po tyłku (a jak wiadomo polscy powstańcy trudnili się zazwyczaj obrywaniem po pośladkach). Kontekst historyczny mamy już ogarnięty ;), więc przejdźmy do istotniejszej kwestii - czy biegacze wygrali swoją dziesięciokilometrową batalię, czy też musieli wrócić do domu z pupami obitymi jak jabłka spadające na beton?

niedziela, 19 lutego 2017

Bez końca

Słońce wesoło tańczyło między drzewami, to puszczając nam oczko, to znów chowając się za gałęzie i tworząc fantazyjne cienie na drodze. Trzymaliśmy się mocno za dłonie i nieśpiesznie spacerowaliśmy przed siebie. Pachniało mokrą ziemią, która dopiero co odtajała po byciu przykrytą przez kilka miesięcy grubą warstwą śniegu.

Zima dała popalić tego roku. Mróz nie trzymał może wielki, ale za to cholernie uparty i konsekwentny. Nie odpuszczał nawet na moment. Do tego to cholerne, mocne wiatrzysko i długie, kryształowe noce, wyglądające jakby niebo stało się zbiornikiem na atrament. Lub, chyba bardziej trafnie, na jakąś truciznę w kolorze granitu. Odechciewało się wszystkiego, a każde wyjście z domu oznaczało cierpienie, jakby wszechobecny chłód przywierał do skóry i palił ją niczym rozgrzane żelazo.

środa, 15 lutego 2017

Po co? | Lutomiersk - Konstantynów Łódzki | [WŁÓCZYKIJ #4]

Jak rozpoznać ojca niemowlaka? To proste. Budzik nastawiony na 7.00. Budzi się o 6.35 i pierwsze co myśli to nie "Jeszcze pięć minut!", a "Wstać już, czy dać jeszcze pospać Młodemu?". Leżąc sztywno jak kłoda przetrawiłem dwadzieścia minut i za pięć siódma zdecydowałem się wstać. Oczywiście w bloku, jak na złość, cisza jak makiem zasiał. Mój palec ledwo dotknął podłogi i... panel zaskrzypiał, aż ucho zabolało.

Kilka sekund później witało mnie wesołe "UUUUU".

Myślę, że dalsze wydarzenia najlepiej opisze ta melodia. Uparłem się (słusznie!), żeby do Lutomierska dostać się 43. Niestety, trasę spod łódzkiego ZOO do krańcówki tramwaj pokonuje w 57 minut. Kiedy dodałem sobie do tego czas dojazdu do centrum (żeby się przesiąść) zaczęło brakować mi doby. Postawiłem na sprawdzone, ale dość ekstremalne rozwiązania, w postaci szprych w rowerze.


sobota, 11 lutego 2017

Kłoda

Z ulgą odgrodził się od bolesnego mrozu trzaśnięciem drzwi klatki schodowej. To była jedna z tych zim, kiedy chłód doskwierał tak bardzo, że wydawał się być nie zjawiskiem pogodowym, a chorobą, trawiącą ciało i umysł. Całe szczęście nie musiał oglądać więcej tej kryształowej, rozjarzonej nieprzyjemnym światłem księżyca nocy.

Wszedł do mieszkania, rzucił niedbale kurtkę na wózek i odsunął krzesło. Zgrzytnęło obrzydliwie po podłodze. Duży pokój był pusty, a drzwi od małego - zamknięte. Spali. Odetchnął z ulgą. Nie miał ochoty oglądać gęby nikogo.

To był cholernie ciężki dzień. Chociaż nie. W zasadzie to diabelnie trudny tydzień. Przejechał zimną dłonią po głowie. To było obrzydliwie przejebane życie. Takie jak z historii o jakimś holenderskim malarzu, które całe życie harował jak wół, wyprzedzał innych o dwie epoki, a koniec końców zdechł w biedzie. Sukces po śmierci? Marne pocieszenie.

środa, 8 lutego 2017

Nie dotyczy tubylców | Grotniki - Zgierz | [WŁÓCZYKIJ #3]

Dostałem czapkę od syna. Poważnie. Kiedy ma się taką miniaturową zapałkę zamiast głowy, a przezorna mamusia kupuje synkowi nieco luźniejszą, elastyczną czapeczkę, to okazuje się, że jest dobra. Ba, wyglądam w niej całkiem nie najgorzej!

W ogóle ubrany byłem w taką ilość warstw, że niejedna babcia byłaby ze mnie dumna. 

- A kalesonki mosz?
- Mom.
- A sialiczek?
- Mom.
- A koszulkę ciepłą mosz?
- Mom.
- Tylko rękawiczki załóż.

Rękawiczki też miołem. W ogóle wystroiłem się jak na biegun północny. Poniekąd właśnie tam się wybierałem, w końcu Zgierz północnym biegunem Łodzi ochrzcić można.


poniedziałek, 6 lutego 2017

Francuz

Nie chcę żebyście go źle oceniali. Nie chciałbym też, żebym zarysował go jako kompletnego outsidera odklejonego od rzeczywistości, bo mam tendencję do przedstawiania bohaterów w ten sposób. W gruncie rzeczy to dobry chłopak chociaż ja nie do końca rozumiem jego postawę. Może kiedy spiszę tę historię przyjdzie mi to nieco łatwiej.

W szkole średniej, ze względu na jego powierzchowność, został ochrzczony przez kumpli jako "Francuz". Zawsze nosił ciasno przylegające sweterki w odcieniach beżu, palił długie i cienkie papierosy, a do świata zwracał się nonszalancko z podszyciem arogancji i impertynencji. Zasłyszawszy kiedyś ten cytat mówił, że pachnie jak Paryż, chociaż nigdy tam nie był.