środa, 19 grudnia 2018

Kazałeś?

Kazałeś mi biec. Nie pamiętam dokładnej daty, nawet nie przypomnę sobie roku, ale... to był dla mnie imperatyw. Biec. Wtedy chciałem uciec. Wiesz dobrze, jak długo pragnąłem TYLKO uciekać. Pędziłem przed siebie jakby goniła mnie wataha psów (tfu!). Wiedziałem zbyt dużo w czasach kiedy nie miałem jeszcze jakiejkolwiek jednoznacznej wykładni. Musiałem szukać sposobu nie mając pojęcia o metodyce. Nie dziwię się sobie, że w tej burzy marzyłem biec tak daleko, aż wreszcie znalazłbym się na obsianym żytem polu, dotknął napęczniałych kłosów i uśmiechnął się wreszcie do kochanego, błękitnego nieba.

piątek, 7 grudnia 2018

Impresja 4

Och, jesteś. Dobrze Cię widzieć. Zostaw płaszcz w przedpokoju. Co u mnie słychać? Właściwie to najlepiej będzie jeśli sama sobie odpowiesz na to pytanie. Bo w zasadzie to dobrze, że wpadłaś. Mam trochę dość siebie. Może Ty zechcesz pobyć dziś mną?

Rozsiądź się wygodnie na strandmonie. Lubię siadać tam w kącie, przy regale z książkami. Panuje w tym miejscu literacka aura. Bo chociaż ze mnie, ch... nie literat, to mam chociaż kilka mocnych nazwisk na grzbietach książek.

Jestem taki zmęczony, naprawdę. Może Tobie uda się wyspać za mnie? I nie budzić cały czas w nocy? Czy to przez stres, alkohol czy fazę księżyca... sam nie wiem. Sprawdź to proszę.

Zanim pójdziesz spać możesz przejść się po ulicach tego miasta i poszukać śladów Paryża. Nie wierzysz mi? Są tam, nie ściemniam. Musisz tylko wyostrzyć wzrok na tę kontekstową estetykę. Widoki, powidoki - to przecież miasto awangardy i secesji!

Zapal koniecznie kilka papierosów. Niech to będzie pierwszy w moim życiu tytoń, który będzie smakował tak dobrze, jak apetycznie wygląda jego dym.

Wróć do domu z jedną myślą, z jednym słowem, do którego napiszesz całą historię. Bo moje pisanie to trochę rozbudowana gra w skojarzenia. To trochę muzyka w jaskini, gdzie echo odbija fale dźwiękowe od ścian tworząc wciąż to nowe efekty. Musisz wiedzieć, że wszystko zaczyna się od jednej nutki.

Nie czekaj na wenę. Wena nie istnieje. Jest tylko ciężka praca. Trudna praca. Praca bez widocznego efektu. Praca, która w myśli jest arcydziełem, a stając się słowem i zdaniem nazbyt często nadaje się tylko do tego, by popłynąć w rynsztoku.

Dlatego, spragniona, sięgnij do lodówki po coś naprawdę wytrawnego. I wychyl za wszystkie gorzkie myśli, wszystkie genialne myśli, którym nigdy nie udało się zstąpić do widzialnej rzeczywistości.

Zmęczona, tak naprawdę zmęczona jak ja teraz, wróć do mnie. I zobaczymy co uda nam się na to wszystko zaradzić.