czwartek, 24 stycznia 2019

Popiół

Było w tym mieście kilka takich miejsc, pewnie nadal kilka takich jest, w których powietrze było tak cholernie suche, że miało się wrażenie, że oddycha się kurzem, a zamiast dymu, z papierosów unosi się, wbrew grawitacji, popiół. Siedziałem sam przy dużym stole w takiej właśnie knajpie obracając w dłoni mocne marlboro. Jak Boga kocham, nie potrafię sobie przypomnieć, co spowodowało, że kupiłem mocne papierosy, ale faktem było, że kartonik leżący na stole miał czerwone akcenty. Całkiem nieźle współgrało to z etykietą na szklanej butelce coli, którą sączyłem, kompletnie nie mając na nią ochoty. W ogóle nie zamierzałem sięgać tego wieczoru po alkohol. Wystarczały mi nikotyna i kofeina. I substancje smoliste.

piątek, 4 stycznia 2019

Usta

Ostatnio jeździłem do pracy komunikacją miejską, więc mogłem śmiało wykorzystać późne popołudnie na udanie się do knajpy i wychylenie kieliszka (albo dwóch) porto. Tego dnia cudownie prószył śnieg, zachęcając do spożywania mocnych, rozgrzewających trunków. Nie miałem najmniejszej ochoty być tamtego dnia pijany, bardziej zależało mi na kilku doznaniach sensorycznych, gdzieś na drodze pomiędzy ustami, podniebieniem, przełykiem i żołądkiem, z koniecznym uwzględnieniem pośredniej roli nosa. Innymi słowy - miałem ochotę skosztować coś naprawdę smacznego.

Dostałem napitek w pękatym, niskim, choć pojemnym szkle, w którym wydawało się, że płynu jest niewiele. Miałem jednak tę satysfakcjonującą świadomość, że każda możliwa nutka zapachowa skumuluje się w przestrzeni kieliszka, czekając na pochylenie się nad nią i przeżycie dzięki niej cudów rozkoszy. Podłożyłem pod naczynie kilka serwetek i, póki co, bawiłem się trunkiem kręcącym się po ściankach to w lewo, to w prawo, w zależności od tego, który kierunek mu nadawałem. Wreszcie zdecydowałem się na degustację.

Wino było przyjemnie i dość zaskakująco słodkie. Zamknąłem na chwilę oczy. Smak trunku przypominał mi pocałunek. Rzadko kiedy się nad tym zastanawiałem, ale Twoje usta wydawały się mieć podobny smak. To jest cholernie ciekawy temat. Czy kobiece usta zawsze smakują w ten sam sposób? Wydają się być czymś doskonałym i niezmiennym. Jakby były stworzone tylko to tego, by zetknąć się z ustami jakiegoś mężczyzny.

Och, ileż to razy przychodziło mi zastanawiać się czy to Twój naturalny smak i zapach, czy to grają konteksty - to czym nasiąkła Twoja skóra przez cały dzień; aromat perfum - Twoich, moich, zapach miasta, którym spacerowałaś przed południem, kawa którą piłaś przed spotkaniem ze mną i pasta, którą się posilałaś. Nie chcę nigdy znać odpowiedzi na tę wątpliwość. Wolę się domyślać.

Dalej bawiłem się zawartością kieliszka, z rzadka biorąc kilka kropel trunku do ust. Byłem świadomy, że jest dość mocny i może mnie wprowadzić w stan, w którym nie do końca chciałbym być. Aktualnie było mi bardzo komfortowo, ciepło i wygodnie i nie chciałem tego zmieniać w żaden sposób. Miałem wrażenie, że staję się coraz bardziej czuły. Dobrze mi z tym.

Lubię okazywać Ci czułość. Ogromną przyjemność sprawiają mi te wszystkie muśnięcia, uciśnięcia, objęcia i, zawsze, zatopienie jednej z moich dłoni w Twoich rozpuszczonych włosach. Czasem mam tylko wrażenie, że chociaż sama oczekujesz ode mnie tej czułości, tych wszystkich gestów i geścików, to w gruncie rzeczy sama cierpisz na jej upośledzenie. Niekiedy, naprawdę z rzadka, myślę czy to nie kwestia tego, że Twoja skóra jest gruba i twarda jak kora drzewa. I jedynym co rzeczywiście czyni ją wrażliwą jest żywy ogień.

Tak często sięgasz po mnie jak po dobrą literaturę i czytasz w taki sposób, jaki jest dla Ciebie najwygodniejszy. To nawet dość zabawne, bo od zaklinania słów jestem w tym wszystkim ja. I już żadne z nas nie wie, który z czarów działa na kogo. Oboje jesteśmy tak samo zauroczeni. Nie próbuj udawać, że masz jakąś wrodzoną odporność na to wszystko. Córeczko, nigdy nie będziesz większym od mężczyzny skurwysynem, nawet jeśli myślisz, że to tylko moja gra słów.

Przesunąłem palcem po rancie kieliszka. Kiedy patrzyłem za okno, wydawało mi się, że jestem tak odległy, nawet od siebie. Miałem to paskudne poczucie nierealności, nieobecności, które sprawia, że łatwo oddalić się od "dziś" i "tutaj". Podświadomość niecnie podsuwa skojarzenia, łatwo zachęcające wyobraźnię do ucieczki w inne miasta, krainy i ramiona. Ja już przestałem zastanawiać się gdzie rzucił mnie los u progu wędrówki. To wydaje się mieć wszelkie znamiona loterii, a mnie nie kręci hazard. Och, jestem graczem, ale prowadzę rozgrywkę dla samej gry. Nie potrzebuję nagrody, żeby wiedzieć kiedy wygrałem, a kiedy przyszła bessa.

Wziąłem ostatni łyk porto. Stopa kieliszka stuknęła o blat. Drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem, kiedy pociągnąłem je do siebie. Powietrze niosło mróz i wilgoć. Było mi wciąż ciepło i komfortowo, ale wiedziałem, że moje mięśnie będą musiały napracować się, żeby zostawić pod kurtką choć odrobinę tego luksusu.

Zdjęcie pożyczyłem od Ilya Kuvshinov, którego rysunki uwielbiam https://www.artstation.com/kuvshinov_ilya