środa, 28 listopada 2018

Impresja 3

Było późno w nocy. Nie pamiętam dokładnie, która godzina? Trzecia? Czwarta? Chyba bliżej trzeciej, takie mam przeczucie. Obudziłem się z cholernie intensywnego snu. Śniły mi się dziesiątki wyrazistych osobowości, ogromne przestrzenie pod moimi stopami i zdarzało mi się mnóstwo sytuacji, które sprawiają, że moje serce zaczyna dudnić w piersi. Kiedy zorientowałem się, że to już jawa, musiałem aż usiąść.

Poprawiłem poduszki i kołdrę. Nie do końca wiedziałem co się dzieje wokół mnie. Dlatego nie pamiętam tej cholernej godziny. Mój mózg pracował intensywnie, jakbym był w środku jakiejś burzliwej dyskusji naukowej. Myśli błyskawicznie uciekły z ciemnego pokoju w kosmos.

To było dziwne uczucie, ale będąc tu gdzie jestem spoglądałem na świat z perspektywy gwiazd. Szybko doznałem tego przytłaczającego poczucia, że jestem tak malutki, a to wszystko dokoła - tak niemożliwie ogromne. Zawsze kiedy łapię tę myśl - boję się w pierwszej chwili, moment później odczuwam swoiste podniecenie, a na końcu... mój mózg synchronizuje się z jakąś uniwersalną falą.

Wszystko wydaje mi się wspólne. Nasze nawyki, nasze problemy, nasze rozterki. Przeżywamy to, każdy z nas każdego dnia. I w tym momencie mam wrażenie, jakbym miał dostęp do tego skarbca doświadczenia. Moje zmartwienia wydają się nagle błahe, a rozwiązania - aż nazbyt oczywiste. Z tej dużej perspektywy przestaję być wyjątkowy. Jestem jednym z wielu. Bezimiennym jak w genialnym "Planscape: Torment".

Łączy nas wiele. Jemy podobne rzeczy w podobnych porach. Spędzamy wolny czas grając w planszówki albo na konsoli. Popijamy colę (nawet ci z nas, którzy prowadzą blogi). Lubimy używki - czy te proste, czy bardziej wyszukane. A po dobrym śnie, uśmiechając się przez zaspane oczy, odczuwamy tę doskonałą ulgę opróżniając pęcherz.

That's funny.

Wyjątkowi jesteśmy tylko w detalach. Tylko pod lupą, a czasem nawet - mikroskopem. Nie pielęgnujemy ich zbyt często, tych atomów. A to nasze dzieci, nasze drobinki, które wymagają stałej opieki.

Oczy zaczęły mi się na powrót kleić. Melatonina i serotonina zaczęły dopaminać... pardon, dopominać się o swoje. Zsunąłem się na powrót do leżenia. Ułożyłem się tak jak uwielbiam, na lewym boku. Zrobiło mi się ciepło i doprawdy znakomicie. Mój umysł znów był przyjemnie otępiały i spokojny. Czułem na sobie spojrzenie gwiazd, które odwiedziłem przed momentem.

Vanitas vanitatum et omnia vanitas brzmiało cichą nutą pośród nocy i miało wyjątkowo radosny wydźwięk. Zasnąłem.

To musiało być bliżej trzeciej, tak sądzę.


poniedziałek, 19 listopada 2018

Minnie

Jechaliśmy pustymi ulicami, nie odzywając się do siebie od dobrej godziny. Miasto zdawało się nie mieć końca. Nie miałem potrzeby nawet zerkać w jej kierunku, sprawiał mi przyjemność sam fakt, że siedzi obok mnie. To trochę banalne stwierdzenie, ale kompletnie nie miałem pojęcia skąd właściwie Minnie wzięła się w moim życiu. W samochodzie poniekąd też. Wlokłem się Pabianicką, zjeżdżając właśnie z trasy donikąd, kiedy napisała mi smsa. Ciężko nie przyznać, że czytam i piszę wiadomości prowadząc samochód. Nie inaczej było tym razem. Odblokowałem ekran, stuknąłem w odpowiednim miejscu i przeczytałem "Hej, czekam przy 28 Pułku Strzelców Kaniowskich. Do zobaczenia, M.".

Psiakrew, cenię ją z tę cholerną interpunkcję i polskie znaki w wiadomości. I to też banał, a pewnie nawet grafomania, ale kto mi zabroni cenić kobietę za przecinki i ogonki przy literkach?

wtorek, 13 listopada 2018

Impresja 2

W powietrzu unosił się ostry zapach siarki. Drewno zapałki powoli tliło się w żywo rozpalającym się kominku. Duże, pełne drewnianych mebli pomieszczenie wypełniło się światłem. Płomienie odbijały się od jego szaro - zielonych tęczówek, kiedy patrzał na nie. Uśmiechał się bardzo nieznacznie. Ciepło ognia rozgrzewało mu zgrabiałe dłonie.



czwartek, 8 listopada 2018

Po trupach

Łatwo Ci odnaleźć się w "dziś"? Mnie nie. Wciąż zanadto dławię się wymiotami "wczoraj", żeby móc choćby zorientować się czy mamy noc czy dzień. Kompasu ani mapy nie odczytam po ciemku. Zgubiłem się. Przykro mi. Tylko... czy to mnie powinno być przykro?