środa, 21 grudnia 2016

Nie przyszło

Siedziałem w pustej przydworcowej spelunie. Papieros dopalał się w popielniczce, a ja patrzyłem na kształty jakie tworzył dym. Nie wiem czy dużo jest takich lokali w tym kraju, a jak są to pewnie otwierają je od 6 do 14. I pewnie nie serwują tam piwa.

Wychodzi na to, że miałem szczęście.

Wziąłem łyk Tyskiego, czy jakiegoś innego koncernowego chłamu, nie pamiętam dokładnie. Nie zamierzałem narzekać. Po prostu miałem ochotę napić się czegoś zimnego i gazowanego, więc padło na piwo. Zerknąłem przez zadziwiająco czystą witrynę. Chłodne światło latarni padało na szary chodnik. Wszystko to było tak sterylne, że wydawało mi się, że czuję w powietrzu zapach spirytusu użytego do dezynfekcji.

Co jakiś czas po torach śmigały pociągi. Rzadko który się tu zatrzymywał. I do żadnego nie zamierzałem wsiadać. Przyszedłem tutaj na spotkanie, więc czekałem na tę drugą osobę. Nie wiedziałem kiedy konkretnie ma się zjawić. Po prostu trwoniłem kolejne minuty sącząc piwo i gapiąc się na te cholerne esy-floresy z papierosa.

Rozmyślałem.

czwartek, 15 grudnia 2016

Dwie świątynie

Marek Hłasko na końcu swojej powieści "Następny do raju" napisał, że autorzy dodają do książek wstępy, aby ustawić czytelników, a posłowia po to, żeby się Czytelnikowi usprawiedliwić. Moja, "Dwie świątynie" ani wstępu, ani posłowia nie zawiera. Ustawiać nikogo nie zamierzam, jednak odczuwam potrzebę wytłumaczenia się Wam i podzielenia kilkoma informacjami na jej temat.

Dlatego zapraszam do lektury niniejszego wpisu. Inspirując się nieco zabawą słowem Gałczyńskiego czy Tuwima, potraktujcie to jako wstęposłowie. Może zachęci Was ono do przeczytania mojej książki, a może wyjaśni co nieco i pozwoli ją lepiej zrozumieć. Poza tym rzadko o niej mówiłem i pisałem, więc dedykuje te kilka słów wszystkim tym, którzy wiedzieć chcieli, dopytywali się, a ja milczałem twardo jak skała.

sobota, 3 grudnia 2016

Trauma

Zimne światło jarzeniówki oświetlało zieloną warstwę olejnej farby na tej obowiązkowej w każdym szpitalu lamperii. Siedziałem na ławce z trzema plastikowymi siedziskami. Znacie to, prawda? Sytuację tępego oczekiwania na nie wiadomo co w szpitalu też, nie?

Znalazłem dziś dziecko w śmietniku.