wtorek, 29 grudnia 2015

Najlepiej w mróz

No siema, siema. Żyję, żyję, bez obaw! O dziwo mam ciągle jakieś nowe wyświetlenia, więc mimo upływu 3 miesięcy od ostatniego wpisu, wciąż są desperaci, którzy liczą, że coś wrzucę!

Wrzucam!

Dziś o niczym konkretnym. No trochę o mrozie, trochę o bieganiu, trochę śmiesznych śmieszności, a na koniec i tak nie będziecie ani odrobinę mądrzejsi, niż w tym momencie :).

Uwaga! Włączyłem tryb maratoński na początku grudnia! Co to oznacza? Oznacza maraton w maju! Jeeee, będę biegł w Wysowej po raz drugi 22 maja! Przynajmniej tak planuję, bo nigdy nie wiadomo jak to będzie wszystko wyglądać za pół roku.

A dlaczego nie będzie wiadomo? Bo mi się synek urodzi gdzieś między marcem, a kwietniem! Ci co nie wiedzieli niech się cieszą, ci co wiedzieli niech też się cieszą, razem ze mną i moją ukochaną :).

No właśnie taki to będzie rok szalony, jeszcze szaleńszy niż ten! W tym wydarzyło się mega dużo: były rozstania i powroty, były sprzeczki, było takie godzenie się, że ho ho, były życiowe rekordy i starty do zapamiętania na całe życie, było mnóstwo fajnych wyjazdów i mnóstwo fajnych dni w Łodzi. Dobry rok.

Przyznam Wam się szczerze, że wchodzę w ten nowy z zajawką, jakiej dawno nie miałem. Motywację daje mi perspektywa zostania ojcem, ale też w końcu znalazłem motywację w sobie, taką dla samego siebie. Zaczynałem pisać na tym blogu od "Egoisty" i dziś wreszcie jestem tym egoistą jakiego w sobie lubię. Pozytywnym, szczęśliwym, zadowolonym, ambitnym i optymistycznym.

Pozostaje tylko praca!

Najlepiej pracuje się w mróz, tyle Wam powiem! Szczególnie jeśli chodzi o bieganie, hłe hłe. Polaków mniej na chodnikach, nie pocisz się jak świnka i brakuje jeszcze tylko fruwających płatków śniegu!

Żeby nie było, że tylko bieganie i dzieci mi w głowie, to przyznam się Wam do czegoś. Nie mogę się doczekać sylwestrowej imprezy. W końcu nie da się ukryć, że życie to wieczna balanga. W związku z tym balanga jest kwintesencją życia!

Dlatego też życzenia noworoczne złożę Wam (i sobie :)) tak:

Mam nadzieję, że spędzicie tego sylwestra w gronie ludzi, z którymi chętnie spędzilibyście cały rok. Nie ważne czy będzie to jedna osoba czy sto dwadzieścia głów, niech to będą twarze za sto punktów! Jak znam ten naród, to większość z Was pierwsze kroki skieruje do lodówki, po flaszeczkę. Tak najprościej... i bardzo dobrze, bo najprostsza droga zawsze najlepiej prowadzi do celu! Toastów wzniesiecie pewnie co niemiara, niech każdy jeden, oznacza jeden ogromny powód do radości w 2016.

Wiem, że wśród czytających są też tacy, którzy z lodówki wyciągną sok pomarańczowy, albo jakąś smakowitą przekąskę. I super, człowiek nie tylko samymi używkami żyje! Sztuką jest cieszyć się bez wspomagaczy, bo najlepszy narkotyk każdy z nas ma w głowie i wydziela się samoczynnie u wszystkich szczęśliwych! Pijaki - uczcie się od niepijących!

Co więcej? Skoro już musicie żłopać, to jak Was gorzałka w przełyk zapali, to pamiętajcie, że w życiu nie zawsze jest super i trzeba się trochę wycierpieć, żeby poczuć choć odrobinę przyjemności :). Oj tak, każdemu po trochu gorzkich chwil życzę! Nie za dużo, ale dla zbalansowania słodyczy życia się przyda!

Tyle co przetańczycie, spędźcie (proporcjonalnie do całego roku lenie!) ćwicząc swoją kondychę, tyle co przesiedzicie na kanapie i przegadacie, albo przeoglądacie "z Dwójką" - spędźcie na czytaniu dobrych książek! Ile razy wyjdziecie przewietrzyć się (albo na fajkę :)), tyle razy wyjedźcie (razy 10!) i tyle ile gwiazd zobaczycie na niebie, tyle razy śpijcie pod gołym niebem! A jak będą chmury to niech będą, ile chmur tyle razy kiepska pogoda nie popsuje Wam ambitnych planów.

A jak już popijecie, pogadacie, potańczycie i złożycie sobie płomienne życzenia o północy, to rano wstańcie z kapciem w buzi, pociągnijcie sowity łyczek mineralnej i z czystym sumieniem poobijajcie się przez cały ten pierwszy dzień w roku, bo przecież każdy zasługuje na chwilę nicnierobienia (tato, pamiętam, że pracujesz, ale Ty masz 70 dni urlopu na ten rok, to jeszcze się poobijasz :))!

O, tego i w ogóle wszystkiego naj Wam życzę na ten 2016.

I jeszcze pewnej grupce zapaleńców sukcesów kadry na Euro! O matko, o matko, a co będzie jak im się w końcu, pierwszy raz za mojego żywota coś uda?! :)

No, to tyle życzeń. Postanowienia? Ambitne i dużo, chociaż wiem, że to bez sensu takie "od nowego roku nowe życie", ale jakoś nie da się oprzeć takiej unikalnej możliwości zmotywowania! Jak też macie podobnie jak ja milion planów, to pamiętajcie, żeby wytrwać chociaż dalej niż za 3 poniedziałek stycznia. Podobno to najgorszy dzień w roku, bo do tej pory zdążymy już uświadomić sobie, że nie zrealizujemy naszych entuzjastycznych postanowień, już na starcie porażka, a tu jeszcze cały rok... Trzeba oszukać system i załamać się w 4 poniedziałek!

Tyle ode mnie. Mogę jeszcze dodać, że w sobotę 2 idę biegać, więc jak ktoś postanowił sobie "biegam!" to nie ma wymówek! Nawet jak będziecie niedospani i będą bolały głowy. Jak ktoś chce to może iść ze mną, proszę pisać, ale ja nie odpuszczam! No dobra pierwszego odpuszczam, ale... litości! :)

Do zobaczenia w nowym roku!