niedziela, 17 grudnia 2017

Kur... de France | Wzniesienia Łódzkie | [WŁÓCZYKIJ #17]

Wiecie, że uwielbiam się katować prawda? Jak nie pod wiatr, to przynajmniej ze 120 kilometrów. Jak nie wracam do domu mając w pamięci przynajmniej jeden moment, kiedy chciało mi się płakać to uważam wycieczkę rowerową za całkowicie nieudaną. W ramach finiszu wakacji (i niestety trochę lata) wymyśliłem sobie super wojaż - przejażdżkę po Wzniesieniach Łódzkich. Tak jak ostatnio większość moich tekstów miała charakter bardziej krajoznawczy, tak tym razem wrócę do tego co rzeźbiłem na początku. Do opisu przeżyć wewnętrznych. A właściwie to do opisu jednego ze Wzniesień Łódzkich jakim był mój nastrój tego dnia - systematycznie rósł do góry, osiągnął szczyt nieopodal Parowów Janinowskich, a następnie opadał stromo w dół, niemal do dna.

Ale warto było :). Zapraszam!


niedziela, 10 grudnia 2017

Czysta przyjemność | Łaskowice - Dobroń - Łask - Zduńska Wola | [WŁÓCZYKIJ #16]

Kilka Włóczykijów temu poniosłem klęskę w walce z wiatrem. Podczas wycieczki przez Szadek planowałem zwiedzić Zduńską Wolę oraz zajrzeć do Karsznic. Kto czytał ten wie, że ledwo co zajechałem na dworzec w Zduńskiej, żeby załapać się na pociąg (jak się później okazało, mogłem się aż tak nie spieszyć, chociaż i tak Zduni bym nie zwiedził). Oczywiście nie mogło tak być, że zostanie mi jakaś niezrobiona wycieczka, toteż celem kolejnej "niezależnej" (nie przewodnickiej) musiała być Zduńska Wola.

Oczywiście kompletnym bezsensem byłoby jechać tą samą trasą. Musiałem wykombinować coś innego. I wykombinowałem. Marszrutę wyznaczyłem następującą - Dobroń, zaległy od dwóch lat Łask (obiecałem w jednym z pierwszych wpisów na tym blogu, że wrócę i zrobię lepsze zdjęcia ;)), Karsznice (będące wygodnie po drodze, bo zajeżdżałem do Zduńskiej od południa) i wreszcie - sama Zduńska Wola.



niedziela, 3 grudnia 2017

Kieł mamuta i św. Lambert | Radomsko | [WŁÓCZYKIJ #15]

Z Radomskiem mam dwa skojarzenia. Pierwsze to wizyta na meczu łódzkiego Widzewa w śmiesznym Pucharze Ekstraklasy (nawet nie pamiętam, który to był rok - 2007?), na który pojechałem z towarzystwem z Pabianic busem bez grzania. To był luty albo początek marca - więc zmarzliśmy solidnie. Jedyne ciekawe wydarzenie na tym meczu to rzucanie śnieżkami w ówczesnego bramkarza Korony Kielce Macieja Mielcarza (który, swoją drogą, później długo bronił w Widzewie). Dużo w tej historii Radomska prawda?

Drugie skojarzenie to rozkraczenie się auta rodziców na krajowej "1" nieopodal Radomska. Awaria okazała się na tyle poważna (bodajże padła pompa wody), że musieli zostawić auto na miejscu i wrócić po nie dzień później - pociągiem. I znów najciekawszy element historii - zdruzgotany głos siostry, kiedy dowiedziała się, że z zaplanowanej na wieczór imprezy nici. Tutaj również sporo Radomska czyż nie?