piątek, 29 września 2023

Bełchatów | Łódzkie od A do Z

Bełchatów... Przez pierwsze trzydzieści lat mojego życia byłem tu trzy razy - na wyjazdowym meczu Widzewa z GKS, w mcdonald's po drodze na imprezę na pobliskiej Wawrzkowiźnie, a także - wreszcie - na krótkim spacerze i obiedzie w kanjpce, podczas rodzinnej wycieczki na górę Kamieńską i w okolice kopalni.

Tyle.

I właściwie to nie miałoby to większego znaczenia, bo takich miast, w których byłem "prawie nigdy" jest dość sporo, ale tak się składa, że od dwóch lat Bełchatów stał się... może nie moim nowym domem, ale na pewno ważną częścią życia mojej rodziny. Od dwóch lat bowiem mieszkamy sobie szczęśliwie w domku w oddalonej od Bełchatowa o jakieś osiem kilometrów miejscowości Rasy. 

W ten oto sposób, z miasta właściwie mi nieznanego, Bełchatów awansował do miasta najczęściej odwiedzanego i - siłą rzeczy - całkiem już znajomego.

Plan zobaczenia wszystkich miast województwa łódzkiego - a takim jest właśnie cykl "Łódzkie od A do Z" - sprawił, że pojawiła się możliwość skonfrontowania mojego dotychczasowego "codziennego" spojrzenia na Bełchatów, ze spojrzeniem czysto turystycznym. Co kryje w sobie ciekawego to słynące głównie z kopalni i drużyn sportowych miasto? Czy warto poświęcić mu uwagę, czy lepiej omijać szerokim łukiem? Zapraszam do lektury, a mój werdykt wydam po opowiedzeniu całej wycieczki!


wtorek, 25 lipca 2023

Aleksandrów Łódzki | Łódzkie od A do Z

 Słowem wstępu - celem cyklu "Łódzkie od a do z" jest odwiedzenie wszystkich miast województwa Łódzkiego w kolejności alfabetycznej. Nie stawiam sobie żadnych konkretnych wymagań co chcę zobaczyć i o czym chcę Wam opowiedzieć, nie planuję też stawiania jakichkolwiek ram czasowych. Planuję czerpać z tego wielką przyjemność i mam nadzieję, że Wy będziecie czerpać ją ze mną - czytając moje relacje!

To co? Alfabet zaczyna się na "a" i w związku z tym na pierwszy ogień (niemalże dosłownie) idzie skąpany tamtego dnia w lipcowym słońcu i rozgrzany przez to do białości Aleksandrów Łódzki!

piątek, 7 lipca 2023

Mały, wielki krok - 02.07.2023 - Rasy - Suchcice

Ileż czasu chodziła mi ta wędrówka po głowie! Dodam - najprostsza wycieczka na świecie. Wystarczyło ubrać buty, wyjść na drogę i po prostu iść przed siebie. No dobrze, może trzeba było skręcić raz czy drugi, ale to wciąż nie była trasa wymagająca godzin planowania, weryfikowania szlaku i tak dalej. 

Jednak potrzebowałem sporo czasu, żeby się zebrać. Trochę potrzebowałem odpowiednich okoliczności - pogody, wolnego czasu, energii. Wiedziałem też, że najpewniej pójdę w jedną stronę, ale nie będę wracał w ten sam sposób i kombinowałem jakiś transport powrotny. Ciężko mi wygospodarować kilka wolnych godzin, a raczej - jeśli już takie mam, w kolejce czeka kilka innych zadań, które potrafią wypełnić harmonogram całego dnia. 

poniedziałek, 25 lipca 2022

Kilka słów o dzieciach

 Mała dziewczynka (na oko czterolatka) przyszła na plac zabaw z mamą i babcią. Główną atrakcją placu jest wielka wieża, stylizowana na zamkową, gdzie dzieciaki muszą pokonać kilka wymagających przeszkód, zanim dostaną się do głównej atrakcji - pokaźnej rury do zjeżdżania. Oczywiście dziewczynka swoje pierwsze kroki kieruje w stronę ścianki wspinaczkowej, po której będzie mogła rozpocząć wędrówkę do zjeżdżalni. Od samego początku jej poczynania komentuje krewka babcia. Jestem postronnym słuchaczem, ale chcąc nie chcąc dowiaduję się, że wieża jest naprawdę duża i wydaje się być niemałym wyzwaniem dla maluchów. Oczywiście zjeżdżając z takiej rury trzeba koniecznie uważać żeby nie pościerać sobie łydek i łokci. Warto byłoby założyć getry (jest upał, na pewno kilka stopni powyżej 30). Dziewczynka już kiedyś zjeżdżała z czegoś podobnego i się poobcierała.


czwartek, 30 czerwca 2022

Mów do mnie

 Był gorący, czerwcowy wieczór, który strasznie przypominał mi inny - kiedy wybrałem się na samotny spacer po Helu i wpadłem do Tawerny na koźlaka, gin i posłuchanie szant. Teraz też siedziałem w knajpie, w mojej ulubionej Retro Cafe, przy stoliku na środku sali. Spisywałem notatki z obserwacjami z ostatnich dni, które zamierzałem w najbliższym czasie przelać na papier i stworzyć z tego kilka kąśliwych felietonów, parę rzeczowych esejów i co najmniej kilkanaście anegdot na przyszłość. Myślałem właśnie o "Stu latach samotności" Marqueza, o tym czy to mój numer jeden, czy jest nim jednak "Rok 1984", czy może jednak "Lord of the Rings" (w oryginale, z zachowaniem odpowiedniego szacunku Pani Skibniewskiej).

https://www.pinterest.com/z4ckcheung/tavern/


sobota, 19 lutego 2022

Kawa

Z ulgą poczułem, jak moje policzki rumienią się, kiedy zamknąłem za sobą drzwi gwarnej i zatłoczonej kawiarni - w środku było przyjemnie gorąco, wobec chłodu i deszczu siekącego po twarzach przechodniów. Rozejrzałem się szybko i, upatrzywszy sobie nieduży stolik ustawiony przy konstrukcyjnym filarze, ruszyłem zrzucić z siebie płaszcz. 

Szum głosów działał na mnie odprężająco. Byłem w nastroju na etniczną, lokalną muzykę, więc byłem wielce rad kiedy zdałem sobie sprawę, że z głośników leci któraś z kompilacji Putumayo. Inna sprawa, że już od przynajmniej dekady na pytanie "Po jakiemu chciałbyś, żeby Ci zaśpiewano?", bez nuty ironii odparłbym "Choćby po arabsku". Każdy język jest piękny. Każde słowo zasługuje na wysłuchanie. Każda szczera muzyka to sztuka.


sobota, 29 stycznia 2022

Otra vez

Ciekawa sprawa - nie pisałem na tym blogu od jesieni 2020 roku. Mieszkam dzisiaj gdzieś indziej i nie oznacza to "inny blok w Łodzi", tylko "dom pod Bełchatowem". Mój młodszy syn umie już chodzić, a kiedy pójdę na piętro, drze się ile sił w płucach "tatuuuuu". Starszy już całkiem nieźle gra w FIFA 19, obejrzał wszystkie wyścigi F1 w 2021 roku i potrafi całą drogę między Łodzią, a Rasami rozmawiać ze mną o tym jaka praca będzie dla niego odpowiednia.



środa, 25 listopada 2020

Chłód

Złapałem za rękę pierwszy przymrozek i poszliśmy na spacer. Suche, czyste i mroźne powietrze drapało mnie delikatnie w płuca. Z każdym wdechem odrobina chłodu zostawała w okolicy mojego serca. Dotychczas nie obawiałem się zimna, choć należę do tych szczęśliwców, którym zawsze marzną stopy. Te pierwsze, listopadowe tchnienia zimy przypomniały mi jednak o chłodzie, którego bałem się jak niczego i o strachu, którego lodowata mość, mroziła mi krew, bezczelnie zaglądając prosto w oczy.

wtorek, 27 października 2020

Mleko

Październik. Zazwyczaj powietrze o tej porze roku pachnie wilgocią i opadłymi liśćmi. Jest mgliście, cicho i spokojnie, wręcz leniwie. Zakochani przemykają lekkimi krokami po parkach i zieleńcach, biegnąc do cienia, który skryje ich rozgrzewające pocałunki. To trudny miesiąc, zwiastujący nadejście długiej, ostrej albo brudnej zimy.

Ten październik pachnie prochem strzelniczym. Ziemia drży. Ptaki śpią niespokojnie, co chwila wybudzane okrzykami setek ludzi. Choć sezon burzowy już dawno za nami wszędzie widać błyskawice. To trudny miesiąc, zwiastujący nadejście długiej i brudnej walki. Cicho, grzecznie i potulnie już było. Apele, wołania, zachęty do rozmów - wszystko zbyliście, sądząc, że macie monopol na rację. Dziś wołacie, że to niebezpieczne i nietaktowne i poniżej poziomu krytyki, ale dziś nie ma to już żadnego znaczenia. 

Dziś mamy dość. Dziś chcemy przekazać wam tylko jedno - wypierdalać.

niedziela, 16 sierpnia 2020

Ferment

 Nie napisałem niczego przez niemal miesiąc. Chciałbym móc napisać dziś, że to dlatego, że brakowało mi tematów. Założyłem koszulkę z Markiem Hłasko, chociaż nie potrzebuję talizmanu, żeby napisać cokolwiek niezłego. Raczej lubię pobawić się symboliką i kontekstami. Nad moją głową wisi ciężka półka, która opiera się o cholernie nierówną ścianę. Jeśli spadnie mi na głowę zabiją mnie Tolkien, Hemingway, wspominany Hłasko czy Tołstoj.

Przy okazji wystukiwania tych liter na klawiaturę, osłuchuję się z uroczym głosem Arlo Parks. To dość interesujące tło, w kontekście tego o czym mam zamiar dzisiaj pisać.