Rozłożyłem się wygodnie na starej, skórzanej sofie, która za dnia służyła kameralnej kawiarence, pracującej do 16. Dzień minął, jak każdy, cicho i niepostrzeżenie. Słońce wsunęło się subtelnie pod wilgotną otulinę horyzontu i nastała noc. Wyszedłem wtedy z domu i, tramwajem linii "2", pojechałem do Centrum. Był wtorek, powietrze było zimne i mgliste, więc ulice były przyjemnie puste. Nie spojrzałem nawet w kierunku Piotrkowskiej, tylko od razu odbiłem w stronę dawnej Spacerowej. Skłamałbym pisząc, że nie lubię już oglądać się za ostentacyjnymi pięknościami, ale od pewnego czasu zbyt łatwo przychodzi mi dopatrywanie się u nich oczywistych wad, takich jak chociażby głupota.
Wytłumaczę się od razu, że nie uważam Piotrkowskiej za głupią ulicę. To tylko metafora.
Dosiadła się do mnie akurat w momencie gdy nabrałem ogromnej ochoty na papierosa. To miał być tekst bez używek, ale jeśli już udało mi się znaleźć czas i energię na napisanie czegokolwiek, to wolę sobie pofolgować. Toteż właśnie wtedy, gdy zastanawiałem się, w której z kieszonek plecaka zostawiłem papierosy, a w której mam zapalniczkę i podczas czego zacząłem mimowolnie nucić "O, Ela, straciłaś przyjaciela"...
- Ela? - zapytała, opierając się nonszalancko o kanapę, tuż za moim prawym barkiem. Nie odwracałem głowy, wciąż zajęty poszukiwaniami.
- Taki jest tekst tej piosenki - odparłem. Znalazłem zapalniczkę.
- Nie ma w nim jakiejś literówki? - drążyła dalej.
- Może i jakaś jest - powiedziałem od niechcenia. Akurat przypomniało mi się, że fajki mam w kieszeni kurtki, a nie w plecaku.
- Jaka? - była jak zawsze niezmordowana w swojej upierdliwości. Nie sposób było jej nie kochać za to.
- Ja bym tam dorzucił drugie "l". Co ty na to? - tym razem to ja spytałem, jednocześnie wyciągając w jej kierunku otwartą paczkę papierosów. Dwa pytania za jednym strzałem! Pokiwała głową, a następnie pokręciła głową. Zrozumiałem, że na papierosa idziemy i że ni w ząb nie o taką literówkę jej chodziło.
- Ella? - powiedziała cicho i zaciągnęła się. - Jak Ella Eyre?
- A jak przeczytasz to po hiszpańsku to wyjdzie "ona" - dodałem, jak to ja, odrobinę się mędrkując.
- I "ona" to kto?
- Jeszcze do niedawna myślałem, że "ty" to "ona".
- Ale?
- Ale "ty" to "ty". A "ona"? - wzruszyłem ramionami. - Pierdolona.
Uśmiechnęła się gorzko, ja zresztą też. Gorzko oznaczało, że po papierosie przyjdzie pora na India Pale Ale.
- Jak ci minął rok? - zapytała, gdy wróciliśmy na kanapę. Wyciągnęła nogi, opierając swoje łydki o moje uda.
- Też cię to bawi, że mam dwa Sylwestry w roku i w każdy z nich jestem tak samo wycieńczony?
- Bawi mnie jak bardzo inny stałeś się przez ten rok.
- Wydaje ci się. Jestem wciąż tak samo zmęczony. Boję się wciąż tak samo. I denerwuję wciąż i wciąż.
- Jednak twoje oczy mówią co innego. Wydajesz się znacznie bardziej pewny. I te blizny...
- Gdzie widzisz blizny? - zapytałem zaskoczony. Wycelowała palec wskazujący prosto w moją pierś. Nieświadomie zacisnąłem zęby. - Tak. Zmieniłem się, ale wciąż pozostałem minimalistą. Zdecydowałem się poświęcać tylko dla zmiany o 180 stopni. Są wokół mnie lepsi ode mnie. Zmieniają się o 360 - dodałem i pociągnąłem solidny łyk z nonic'a.
- Modlę się już o październik. Boże, dzień po koronacji będę najszczęśliwszym ze szczęśliwców. Wrócę, po niemal dekadzie! do strefy komfortu.
- Królu... - zaczęła mówić, ewidentnie chcąc mi się przypodobać. - Będziesz znów rządził swoim królestwem?
Kiwnąłem głową.
- Ta bajka zapowiada się tak jakby wreszcie miało paść "...i żyli długo i szczęśliwie" - rzekła.
- Skąd mam wiedzieć ile będą żyli i jak? Wybacz mi, ale nie użyję takiej narracji. Poza tym nadal nie umiem wyleczyć się z lęku przed śmiercią.
Uniosła brwi.
- Jest dla ciebie cokolwiek pewnego w tym wszystkim? - uśmiechnąłem się szeroko.
- Jest. Królowa. I Książę. I to, że żyjemy do końca życia. I tym się, do cholery różnimy. Żyjemy do końca życia. Wiesz co jest alternatywą? Umierać aż do śmierci.
Objęła mnie i przyciągnęła do siebie. Leżeliśmy tak długo, przytuleni. Było mi ciepło i wygodnie. Było mi cholernie dobrze. Podniosłem głowę i spojrzałem jej w oczy. Śmiały się do mnie, razem z całą jej twarzą.
- "Ty" to Ty. "Toujurs vif - tylko głupiec w to wątpi".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz