Na samym początku obiecałem, że napiszę po co ten cały cykl wymyśliłem, co chciałem dzięki niemu pokazać. Dziś wyspowiadam się z tego, ale dopiero wtedy kiedy uzupełnię tę układankę o ostatni, najważniejszy element.
Off Piotrkowska, www.pozytywniewlodzi.com |
W związku z tym - jacy są szanowni Łodzianie (dziś wyjątkowo niepoprawnie, z dużej litery)? Och przepraszam - jakie są Łodziaki (bo tak lubimy się nazywać, podobno jako jedyni w Polsce)?
Inni. Wyjątkowo spięci. Zdają się zawsze gdzieś pędzić, jakby wisiał nad nimi ogromny przyfabryczny zegar, nieubłaganie zabierający czas do pracy. Nawet w najleniwszą z niedziel, na Piotrkowskiej wszyscy gnają przed siebie, traktując wizytę w przyknajpowym ogródku jako krótki przystanek przed dalszym biegiem (nawet jeśli ta pauza trwa kilka godzin).
Woonerf na ul. 6. Sierpnia, www.krajobrazmiejski.pl |
Zawziętością zjadamy resztę kraju na śniadanie, bo jak Łodziak się uprze, to tak ma być i koniec kropka. Taka to łajba, że nie ma wyboru, albo złapiesz się czegokolwiek i przeżyjesz, albo utoniesz i nikt o Tobie nie będzie pamiętać. Tutaj rodziły się i rozbłyskiwały wielkie jednostki (nawet jeśli nie zrodzone w Łodzi, to w Łodzi ukształtowane) - Rubinstein, Tuwim, Sternfeld, Reymont czy nawet, bardziej współczesny, Boniek. Łodziak jak już jest w czymś dobry, to zazwyczaj jest najlepszy na świecie.
Łodziaki są często błyskotliwe, mają unikalne pomysły, oryginalnością przerastają niejednokrotnie swoją epokę, mają wszelkie papiery na sukces, ale... często nie potrafią dojrzeć. Czasem trzeba zejść na ziemię i pomyśleć o zwykłej codzienności, tymczasem głowy już dawno wiszą ponad stratosferą.
Dworzec Łódź Fabryczna, www.biznes.pl |
Budujemy gigantyczny, podziemny dworzec i rozwalamy całe miasto na linii wschód - zachód, żeby zbudować monumentalne, efektowne cudeńka, które nie wiadomo czy się sprawdzą i przydadzą. Lepiej byłoby jednak te miliony, a wręcz miliardy złotówek wydać na równe chodniki, czyste ulice i oświetlone alejki w parkach.
Jesteśmy cholernie sfrustrowani. Szczególnie bolą nas docinki o braku historii i zabytków i porównania do znienawidzonej, niedalekiej Warszawy. Chcielibyśmy być jak stolica, chcielibyśmy być stolicą, pępkiem świata, a jesteśmy traktowani przez wszystkich jak jej denerwujący, młodszy brat.
Nie mamy papierów na super miasto. Jesteśmy stolicą województwa, ale gdyby nie centra handlowe, to mało kto z ościennych miejscowości miałby po co tu zaglądać. Kulturalnie mamy coś tam do zaoferowania, ale i tak przegrywamy z Wawką, Wrocławiem czy Krakowem. Turystycznie podobnie. Nawet sport, kiedyś topowy na skalę kraju, upada, dyscyplina po dyscyplinie.
Dlaczego? Przecież 700 tys. ludzi to potężne zaplecze dla wszystkich dziedzin życia!
Problem jest taki, że tu po prostu nie żyje się dobrze. Tak z perspektywy zwykłego dnia, październikowego czwartku. Kiedy zwykły ludek martwi się tym czy będzie miał za co utrzymać rodzinę, czy kamienica mu się nie rozleci, czy nie utkwi w obłędnym korku spiesząc się do pracy, czy wróci do domu autobusem, czy znowu będzie musiał pieszo, po dziurawym chodniku, to nie interesuje go co grają teatry, jak radzą sobie nasze siatkarki i czy festiwal filmowy odbędzie się tu czy w Bydgoszczy.
Light Move Festival, www.lightmovefestival.pl |
To wszystko w rękach mojego i przyszłych pokoleń. Na tyle zmienić Łódź, żeby dało się tu żyć, ale zostawić na tyle dużo, żeby nie stracić zbyt wiele z tego szalonego uroku. Już powoli zmieniamy strategię. Odwróciliśmy się z uśmiechem do Śródmieścia, rewitalizujemy kamienice i na nowo ożywiamy stare fabryki. Kolorujemy podwórka i oddajemy ulice ludziom, a nie mechanicznym potworom na czterech kołach. Sadzimy drzewa, mamy pozytywnie szurnięte, kolorowe logo i zaczynamy być dumni ze swojej odmienności.
Zaczynamy lubić Łódź, ale... ja mam pewną obawę. Nie chcę, żeby z "szarej, brudnej Łodzi" zrobiła się Łódź - klaun. Łódź może i wreszcie kolorowa, ale tak zdziwaczała, że aż ocierająca się o śmieszność. Zostańmy hipsterem miast, ale nie hipsteryzujmy przesadnie. Miasto to miejsce gdzie powinno być ciekawie i atrakcyjnie, ale to nadal miejsce, gdzie rodzimy się, uczymy, zakochujemy, bierzemy śluby, chorujemy, umieramy, chowamy zmarłych. Miejsce gdzie żyjemy, z wszelkimi plusami i minusami tego faktu.
Nie odlećmy zbyt daleko na jednorożcach z naszej nowo zbudowanej stajni przy Mickiewicza. Nie wszystkim zasadom da się być wbrew.
Przystanek przesiadkowy, czyli stajnia dla jednorożców na trasie W-Z, www.skyscrapercity.com |