piątek, 18 listopada 2016

Sub

Skryty pod nienaturalnie olbrzymim kapturem mężczyzna stał opary o filar wiaduktu. Dosłownie kilkanaście centymetrów od niego woda miarowo kapała do brudnej kałuży. Podniosłem wzrok, chcąc potwierdzić pewne przypuszczanie. Istotnie - krople sączyły się z absurdalnie prawdziwego i obrzydliwie nie pasującego tu stalaktytu. Cóż, chemii, fizyce nie robi różnicy czy działają w środowisku naturalnym czy antropogenicznym.

Błysk pomarańczowego światła rozświetlił twarz mężczyzny. Właśnie zapalił zapałkę i zbliżył ją do twarzy. Chwilę później jego facjata zniknęła i widać było tylko żarzący się punkt - podpaloną końcówkę papierosa.

Chociaż dałbym sobie rękę uciąć, że gość patrzy w innym kierunku, czułem się obserwowany. Stałem po drugiej stronie ulicy i przypatrywałem mu się od kilku minut. Zabawne - byliśmy tu umówieni, ale skryci pod kapturami do samego końca nie mieliśmy pewności kim jest ten drugi. Pozory, wyobrażenia, wątpliwości - wszystko to dodaje niesamowitego smaku bezpośrednim kontaktom.

Ruszyłem przez jezdnię. Mężczyzna ani drgnął. Podszedłem już bardzo blisko, ale wciąż trwał nieruchomo. Niezbyt pewnie wyciągnąłem rękę, żeby się przywitać.

- Obserwowałem cię. - powiedział, chrypliwym głosem. Poczułem ciarki na plecach. - Ładnie to tak, gapić się na kogoś? - dodał, po czym obrócił głowę w moim kierunku.

Kamień spadł mi z serca. Szczerzył się, małpolud, od ucha do ucha. Przybił energicznie piątkę.

- Damn. Lubię takie gierki. Twoja z obserwacją też była niezła! Zacząłem wątpić najpierw czy to Ty, a później czy to w ogóle ktokolwiek, czy mnie już wyobraźnia płata figla. - teraz ja pozwoliłem sobie na uśmiech.
- Take it personal. - skwitowałem. Pokiwał głową ze zrozumieniem.
- A doceniasz siłę drugiego dowcipu? - zapytał, zaciągając się papierosem.
- Że spotykamy się pod... to znaczy sub?
- Bang! - krzyknął i pstryknął z zadowoleniem palcami. - Samo to miejsce nosi ślady różnych "sub", więc sądzę, że lepszego nie mogłem wymyślić.
- Mogłeś jeszcze znaleźć taki na suburbiach. - skwitowałem. Ściął mnie wzrokiem, ale widziałem że policzki wykrzywia mu grymas uśmiechu.

Wyciągnął paczkę papierosów i skierował ją w moją stronę. Chwilę się wahałem. Pomyślałem sobie jednak, że dawno nie paliłem w żadnym moim tekście i mogę sobie pozwolić na kilka dymków. Wziąłem peta i odpaliłem zapałkami mojego zioma.

- Co chciałeś obgadać? - zapytał między sięgnięciem dłonią po papierosa, a włożeniem go do ust.
- Subkulturę.
- Jakąś konkretną?
- Jako całość.
- A co cię tak naszło?
- Mam ochotę odwiedzić MS2. Ostatnio słucham dużo jazzu, a chciałbym też liznąć klasyki...
- A w hip-hopie? - przerwał mi w połowie zdania.
- A w hip-hopie "Muzyka klasyczna", - odpowiedziałem. Zaśmialiśmy się obaj.

Papieros smakował wybornie. Dym pasuje idealnie do takich miejsc i takiego powietrza, jakie było tamtego wieczoru. Zimne, wilgotne, w zam raz do podostrzenia go nikotyną i sporą dawką substancji smolistych.

- Masz smaka na kulturę? - zapytał.
- Otóż to. I zacząłem ją rozbierać... w myślach.
- Czyli tak jak to masz w zwyczaju ze wszystkimi kobietami. - skomentował i sprzedał mi kuksańca. Niestety, miał rację. Mimo to zignorowałem jego błyskotliwą uwagę.
- Zastanawia mnie skąd się biorą te wszystkie jej sub-podgrupy. - powiedziałem.
- A czym jest dla ciebie kultura? - spytał.
- Ekspresją. - odpowiedziałem bez chwili zastanowienia.
- Słusznie. Dla mnie jest podobnie. Kultura musi coś wyrażać. Treść i/lub formę.
- Efekt uboczny umiejętności abstrakcyjnego myślenia homo sapiens?
- Raczej jej naturalny efekt.

Dopaliliśmy papierosy i zabraliśmy się za spalanie kolejnych.

- Okej, a skąd, twoim zdaniem wzięły się te wszystkie suby? - zapytałem.
- W sensie ogólnym, to po prostu wynik podziału całości na mniejsze podgrupy. Mówimy przecież o kategorii niezmiernie niejednorodnej.
- A w sensie szczególnym?
- Chyba każda subkultura czerpie swoje korzenie z buntu. Potrzeby przełamania obowiązującej normy, schematu.
- Albo znalezienia swojej drogi. Biegnącej w tym samym kierunku, ale niezależnie. Definicja jest przecież bardzo szeroka.

Pokiwał głową. Musieliśmy przerwać rozmowę na chwilę, bo mijał nas radiowóz na bombach.

- Boję się. - powiedział.
- Czemu?
- Bo tracimy kolejne przyczółki na naszych granicach.
- To znaczy?
- Dekadę, dwie temu głównym zmartwieniem było to czy i kiedy przestaną karać za marihuanę w kieszeniach. Dzisiaj docieramy do etapu uciszania niewygodnych głosów.
- Przecież zawsze tak było, to raz. A dwa - to nie znaczy, że jest gorzej, tylko że zmienia się, hm... wróg?
- Jest gorzej, bo trzódka mimowolnie się na to godzi. Po prostu nie wie, że coś jest przed nią chowane. - pokręcił głową i rzucił papierosa w kałużę.
- Więc kultura nie jest dla każdego?
- Jest, ale tylko ta, która ma być dla każdego. Jeśli ktoś ci powie, że nie masz wyboru to przestaniesz obiektywnie oceniać. Porównanie pozwala wartościować. Brak alternatyw oznacza brak rozumowania.
- Dlatego subkultury są tak ważne. Tworzą kontrast dla głównego nurtu i pozostałych.
- Bingo! - powiedział i znów pstryknął palcami. - Zauważ, że o kim byś nie mówił - hipisach, punkach, gothach czy hip-hopowcach, retoryka stawia ich zawsze w złym świetle. Są źli, niedobrzy, psują ład i porządek.
- "Mówicie, że rap jest zły, to jaki jest terroryzm"?
- Ostrowski trafił w punkt. Niech ludzie robią co im się żywnie podoba - jeśli tworzą. Jedyne na co nie ma miejsca to destrukcja.

Ziomek sięgnął do kieszeni. Wyjął z niej skręta. Uczciwych rozmiarów, dodajmy. Uśmiechnąłem się tylko. Miałem diabelną ochotę na kanabinol. Zaczęliśmy smażyć, wolno i z namaszczeniem.

- Zauważ tę ciekawostkę. - zagaiłem znad oparów THC. - Jak silna jest w człowieku potrzeba odróżnienia się od reszty, a jednocześnie jak ogromne jest parcie na podpięcie się pod jakąś grupę...
- ...albo ideologię. - dokończył.
- Co masz na myśli?
- Że człowiek szuka w hip-hopie tego samego co w Kościele.
- Grube porównanie. - skwitowałem.
- Powierzchownie tak, ale zauważ. - zaciągnął się jointem. - Każda subkultura, religia, kurwa nawet partia polityczna mają podobną ofertę. Zestaw reguł mających na celu ułatwienie ci rozwikłania kilku elementarnych zagadek. Co jeść, jak się ubierać, co robić na co dzień itp.
- Nie do końca wiem do czego dążysz.
- Och! - żachnął się. - Do tego, że czy jesteś raperem w Polsce czy muzułmańskim nastolatkiem w Pakistanie nie chcesz sobie codziennie zadawać tych samych, podstawowych pytań. I szukasz czegoś co cię w tym wyręczy.
- Ale to może prowadzić do tego, że wszyscy będą tacy sami.

Pokręcił głową i rzucił dopalonego co do milimetra skręta.

- A są tacy sami? - zapytał.
- Masy? Tak. Ale zdarzają się jednostki.
- I na tym polega zabawa. Subkultura oferuje ci drzwi. Możesz wleźć, albo nie. Większość włazi do przedpokoju i nie szuka dalej, bo i tak dostała już pakiet basic. - ewidentnie odpływał w coraz bardziej spaloną retorykę. - Jednostki to są ci, którzy zaglądają w każdy kąt, nie przestają szukać. A przede wszystkim - mieszkają w domu swojej subkultury, a nie tylko ją odwiedzają.
- I stają się autorytetami?

Parsknął pogardliwie.

- A widzisz gdziekolwiek autorytety? - zapytał.
- W hip-hopie?
- Wszędzie.
- Hm... ludzie widzą autorytet w Janie Pawle II.
- A ty?
- Ja nie widzę go chyba nigdzie.
- Dlaczego? Zastanawiałeś się nad tym?
- Nie.
- A szkoda. Dla mnie autorytety nie istnieją. Nie znaczy to, że masz teraz pluć na każdy obrazek z Janem Pawłem II, ale... chciałbyś, żeby KAŻDY żył dokładnie jak on?
- Eeee... niekoniecznie.
- Otóż to. To, że ktoś jest katolikiem, nie znaczy, że ma być księdzem. Trzeba być subkulturą własnej subkultury. Iść swoją drogą.

Rozejrzałem się. Nabrałem ochoty na spacer.

- Dlatego ja teraz pójdę się przejść. - powiedziałem. Ziom ani drgnął.
- Ja się nigdzie nie wybieram. Mam jeszcze jednego do spalenia. Poza tym dobrze mi tu. Wolę kontemplować statycznie. - rzekł po czym znów oparł się o filar.

Nawet się nie żegnaliśmy. Żaden z nas nie odczuwał potrzeby. Przeszedłem kawałek i odwróciłem się. Widziałem tylko z boku ten gigantyczny kaptur. Mimo to byłem przekonany, że mnie obserwuje. Schowałem się za zakrętem. Czułem się rozluźniony i pełen zapału do tworzenia. Ruszyłem ulicami miasta szukając swojej niszy. Swojego sub.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz