poniedziałek, 9 marca 2015

Rynek

Dzisiaj dam troszkę materiału do nauki (jeśliś czytelniku zainteresowany), a troszkę do podzielenia się własnymi obserwacjami. Przyznam szczerze, że w większości będę starał opierać się na własnej wiedzy, aniżeli na obiektywnych źródłach informacji - a dlaczego to napiszę już za chwilę...

Przepraszam Was za jakość zdjęć, robione były tym samym aparatem co wcześniej (czyli niezniszczalnym Samsungiem Solid ;)), ale światło było już znikome, a robiłem je biegając. Potraktujcie je poglądowo, obiecuję zrobić lepsze jeśli będzie okazja - a jeśli nie będzie, to wsiadajcie na rower i jedźcie zobaczyć to na własne oczy :).

Wyobraź sobie, że śpisz sobie spokojnie, śnią Ci się przyjemne sny, no i dajmy na to - w tych snach podróżujesz. Niczym prawdziwy włóczykij przemierzasz setki różnych miast i wsi. Większych, mniejszych, dostojnych i biednych, zadziwiających na pierwszy rzut oka i odsłaniających swój urok dopiero przy bliższym poznaniu. Nagle otwierasz oczy, budząc się i... jesteś w nieznanym sobie miejscu, tak jakby we śnie ktoś przeniósł Cię tutaj. Przed Tobą stoi tajemniczy jegomość (z wyglądu podobny całkiem do niego) i pyta "gdzie jesteś?".

Rozglądasz się po okolicy. Zabudowa dość wysoka, widzisz kilka ulic. Bez pudła odpowiadasz "w mieście". Tajemniczy jegomość (żeby było łatwiej nazwijmy go... Pan G) uśmiecha się blado. "Powiedz mi więcej o tym miejscu.". Zastanawiasz się co począć, bo zauważasz, że pod marynarką rysuje się kształt glocka. Jednak tym razem to Ty się uśmiechasz i mówisz Panu G "Chodź za mną".

Stawiasz pewne kroki, bo wiesz dokąd masz iść. Pytasz, rozglądasz się, szukasz, ale wiedząc co chcesz znaleźć na pewno dojdziesz do celu. Do najważniejszego miejsca każdego miasta (załóżmy jednak, że nie masz ważnego paszportu i trzymamy się miast polskich, najdalej tych w strefie Schengen ;)).

Trafiliście na rynek. Zniecierpliwiony Pan G syczy przez zęby "gadaj". Wskazujesz mu ręką przestrzeń dookoła.






Widząc to samo co na zdjęciach, jesteś pewien, że jest to rynek mający historię zaczynającą się w średniowieczu. Jest czworokątny (niekoniecznie kwadratowy, w czasem romboidalny lub trapezoidalny, układ terenu kiedyś stanowił większy problem niż obecnie), widzisz przynajmniej po jednej uliczce wychodzącej z narożników placu,



zabudowa jest najprawdopodobniej o jedną lub więcej kondygnacji wyższa niż w najbliższej okolicy (dla pewności odlicz socreal ;)), a na samym rynku lub bardzo niedaleko stoi kościół.



Mówisz to wszystko zszokowanemu Panu G, który już wie, że niczym Cię nie zagnie. Żeby go dobić dodajesz kilka mniej istotnych faktów. Zabudowa rynku nie sięga wyżej niż drugiej kondygnacji (znów biorąc poprawkę na socreal), więc miasto było (i zapewne jest) niezbyt zamożne. Uliczki są wąskie i kręte,


co pokazuje zachowanie średniowiecznego układu urbanistycznego. Gdyby popuścić wodze wyobraźni, na widocznej przed Wami uliczce pewnie biegliby mieszczanie, pędzący do domów zanim nastanie niebezpieczny zmrok, a za Wami słychać byłoby metaliczne kroki miejskiej straży, gotowej jednym uderzeniem miecza uciszyć jakiekolwiek próby zakłócania porządku.

Na koniec dorzucasz, że zapewne miasto leży na (lub obecnie przy) jakimś dużym trakcie transportowym, bo przy nich lokowano miasta i rynki. Parę kroków od rynku trafiacie na krajową 14, która pewnie kiedyś była traktem między większymi miejscowościami.

Pan G z nienawiścią kręci głową. Na nic jego pułapka, nie dałeś się na nią złapać. Pstryka palcami, znika, a Ty musisz wracać do domu na własną rękę... w pidżamie.

Co z tego wszystkiego właściwie wynika? Poza tym, że należy uważać na dziwnych typków w niebieskich garniturach... To mianowicie, że każde miasto da się "przeczytać". Przestrzeń miejska (zresztą nie tylko ona) "mówi" do nas wskazując masę istotnych informacji. Nie ma budynku, ulicy, dzielnicy, które powstają przez przypadek. Nawet jeśli dzieje się to chaotycznie (a do tego tematu obiecuję wrócić), to niesie to za sobą jakieś znaczenie.

Bo widzicie, moi drodzy. Wszystkie powyższe zdjęcia zostały wykonane w Łasku. W Łasku! Niewielkiej miejscowości pod Łodzią, w której większość była głównie z okazji przejeżdżania krajówką w stronę Sieradza. Tymczasem ten interesujący rynek znajduje się dosłownie kilkaset metrów od drogi!

Więcej - każdy ma w swojej miejscowości masę takich śladów przeszłości, które można na własną rękę szukać i z nich czytać. Ja nie miałem pojęcia co tam jest, szedłem tam biegać, zupełnie przy okazji i nie robiąc tego po to żeby zwiedzać, a po to żeby nie marnować czasu. Wszystkie informacje jakie tu widzicie wydedukowałem sam, jedynie potwierdzając je później w źródłach.

Poza tym, w samym Łasku znalazłem dwa kolejne, nie związane ze średniowieczem i bardziej namacalne "ślady".

Pierwszy to barokowy kościół, o średniowiecznych korzeniach. Sama świątynia już jest ciekawa, ale najbardziej efektowne jest to:


Typowo barokowe założenie zbudowania fasady (tej przedniej części :)) świątyni w taki sposób, żeby sprawiała wrażenie większej.

Drugie związane ze współczesnością. Taką oto pamiątkową informację można znaleźć na jednym z Łaskich budynków.


Jest to Powiatowy Dom Kultury. Niemal 60 lat temu postawiony, przypomina o dawnych, przez niektórych znienawidzonych, przez innych kochanych, ale na pewno fascynujących czasach PRL.

To tylko kilka "fantów" znalezionych w sumie przypadkiem w małej mieścinie niedaleko Łodzi. Aż strach pomyśleć co można znaleźć tam gdzie mieszkacie - w Łodzi, Pabianicach, Zgierzu, Warszawie, a może nawet Nowym Jorku. Szukajcie, obserwujcie, starajcie się zrozumieć, bo to po prostu fajna zabawa. Zresztą - nigdy nie wiadomo, czy nie zajrzy do Was pan w niebieskim garniturze. Lepiej być przygotowanym, prawda?

A jutro, zapewne bardzo późnym wieczorem, zapraszam na kilka kolejnych informacji i przemyśleń na temat rynków :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz