Oto Łódź i jej ogólnie pojęte centrum. Przyjmijmy, że ten obszar wyznaczają ulice - na północy Lutomierska i Wojska Polskiego (troszkę poza granicą wrzuconej mapki), na zachodzie Al. Włókniarzy i Jana Pawła II, na południu Wróblewskiego - Czerwona - Przybyszewskiego (też poza mapką), na wschodzie - Rydza Śmigłego - Kopcińskiego - Palki.
Przyjmijmy, bo wyznaczenie centrum w Łodzi należy do wyjątkowo paskudnych zadań. O tym jednak w następnej części, o zabudowie miasta. Niech to jednak świadczy o tym, że zorientować się w tym szaleństwie nie jest łatwo.
Co rzuca się w oczy tuż po spojrzeniu na mapkę, to spore zagęszczenie ulic na zachód i północny wschód od Piotrkowskiej. Wydaje się to logiczne, bo przecież mowa o najściślejszym centrum miasta i tak być powinno. Zwróćcie jednak uwagę, że więcej jest ulic o przebiegu południkowym (czyli z północy na południe :)). Tak jakby ktoś nienaturalnie "rozciągnął" plan miasta w tym kierunku.
Sytuacja ta tyczy się zarówno zachodniej, jak i wschodniej części centrum. Zerknijcie jednak, że po prawej stronie, tak jakby wszystkie te ulice ucinały się w jednym miejscu i po chwili przerwy biegły dalej. Tworzy się biała plama. Ta biała plama to linia kolejowa, kończąca się dworcem Łódź Fabryczna. Dziś chowamy ją pod ziemię i spróbujemy przebić się górą, ale do tej pory rozrywała ona miasto na dwie części. Fatalna sprawa...
Co gorsza. Nie tylko te ulice, które "zamyka" Fabryczna urywają się nagle. Przykłady? Proszę bardzo. Gdańska na północy, przy Ogrodowej, Wólczańska na północy przy Próchnika, Kościszki na południu przy Radwańskiej, czy nawet Sienkiewicza w ścisłym centrum, przy Narutowicza. Czy to jakiś labirynt? No chyba, zerknijcie na zachodnie zakończenie Próchnika. Nagły skręt w lewo i jedziemy już Lipową... Dziwoląg na dziwolągu dziwolągiem pogania.
Lipowa/Próchnika fot. http://kaarolcia26.pinger.pl/p/70 |
Łódzkie korki fot. www.fakt.pl |
ul. Kilińskiego fot. wiadomosci24.pl |
al. Śmigłego-Rydza fot. lodz.naszemiasto.pl |
al. Włókniarzy fot. www.kemy.pl |
Trasa W-Z w trakcie remontu fot. www.skyscrapercity.com |
Swoją drogą "Retkę", "Teofkę" i Widzew pięknie odcinają także linie kolei obwodowej, której zalety powoli zaczynamy zauważać dopiero teraz... Nadrabiamy dziś dwa stulecia opóźnień i zaniedbań, do tego pracując na żywym organizmie...
Najfajniejsze w tym wszystkim są dwie kwestie. Po pierwsze - remont trasy W-Z, ma być lekiem na zapchane Mickiewicza i Piłsudskiego, ale niczego nie rozwiąże, jedynie odsunie korki troszkę bardziej na wschód. Ruch ma iść pod ziemią, ale jedynie do Kilińskiego (patrząc od zachodu, w tym kierunku było zazwyczaj najgorzej). Tam wyładuje się znów na powierzchnię i klops...
Po drugie - cudujemy z rozwiązywaniem tej katastrofy komunikacyjnej, nie czekając na zbudowanie kluczowej z punktu widzenia tranzytu autostrady A1. Może się okazać, że odciążenie Łodzi od "przelotówek", sprawi że system okaże się całkiem sprawny i wydajny. Łatwo policzyć jak dużo aut na obcych "blachach" szczelnie dopełnia nasze drogi... W każdym razie efekt poznamy dopiero w przyszłym roku.
Jak zapewne zauważyliście, rozpatrywałem komunikacyjność Łodzi pod względem samochodów. A co z transportem miejskim, a szczególnie słynnymi, łódzkimi tramwajami? Otóż powiem tak - są, ale niewiele do gadania mają. No bo tak - ze wschodu na zachód - prawie tylko trasą W-Z. W centrum robi się ciasno, bo jeździ kilka linii po jednym torowisku. Na Pomorskiej jest linia, ale korki są tam niewyobrażalne. Na Zielonej też słabo, dopiero na Narutowicza za Kilińskiego można się rozpędzić. To już jednak trochę za daleko od centrum...
fot. www.komunikacjazbiorowa.pl |
Poza tym - wbrew temu co się mówi, komunikacja tramwajowa nie ma u nas priorytetu i tramwaje tkwią grupami w korkach przed światłami, chociaż to one miały mieć absolutne pierwszeństwo...
O stanie nawierzchni i torowisk, to momentami aż żal wspominać. Niech za przykład posłużą ulice Legionów i Dąbrowskiego. Cud, że to jeszcze się nie zapadło pod ziemię... ze wstydu.
Torowisko na Dąbrowskiego fot. www.komunikacjazbiorowa.pl |
Pod tym względem Łódź to, niestety, dno. Wątpię czy da się to poprawić, bez gigantycznych naruszeń oryginalnej tkanki miejskiej. Raczej nikt się na tak karkołomne zadanie nie zdecyduje. Cała nadzieja w zmianie mentalności, że auta są jedynym słusznym środkiem komunikacji... Jednak w takie cuda ja nie wierzę.
Żeby jednak nie było wszystkim smutno, na koniec uraczę Was obrazkiem z google street view, który, mam nadzieję, poprawi humory.
Bo nie wierzę, że nie poprawi Wam humoru widok ulicy Szczęśliwej!
No co jak co, ale ulice to nam się, Łodzianie, nie udały...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz