niedziela, 3 grudnia 2017

Kieł mamuta i św. Lambert | Radomsko | [WŁÓCZYKIJ #15]

Z Radomskiem mam dwa skojarzenia. Pierwsze to wizyta na meczu łódzkiego Widzewa w śmiesznym Pucharze Ekstraklasy (nawet nie pamiętam, który to był rok - 2007?), na który pojechałem z towarzystwem z Pabianic busem bez grzania. To był luty albo początek marca - więc zmarzliśmy solidnie. Jedyne ciekawe wydarzenie na tym meczu to rzucanie śnieżkami w ówczesnego bramkarza Korony Kielce Macieja Mielcarza (który, swoją drogą, później długo bronił w Widzewie). Dużo w tej historii Radomska prawda?

Drugie skojarzenie to rozkraczenie się auta rodziców na krajowej "1" nieopodal Radomska. Awaria okazała się na tyle poważna (bodajże padła pompa wody), że musieli zostawić auto na miejscu i wrócić po nie dzień później - pociągiem. I znów najciekawszy element historii - zdruzgotany głos siostry, kiedy dowiedziała się, że z zaplanowanej na wieczór imprezy nici. Tutaj również sporo Radomska czyż nie?



Cóż... oddalona o prawie sto kilometrów od Łodzi miejscowość była mi całkowicie obca, kiedy jechałem poprowadzić tam jedną z grup projektu "Łódzkie Pociągiem". Tym bardziej, że - jak się okazało - kilka ciekawych miejsc w Radomsku się znajdzie.

Swoją drogą musicie mi przybić wirtualnego żółwia, że poprowadziłem wycieczkę po mieście, w którym byłem pierwszy raz w życiu i nikt się nie zorientował ;).

Zacznijmy tradycyjnie - od dworca kolejowego. Radomsko to miejscowość leżąca na szlaku kolei warszawsko - wiedeńskiej, której to (jak to się często zdarza) zawdzięcza małego, rozwojowego kopniaka. Obecny dworzec został wybudowany w 1935 roku, chociaż zaczął być stawiany... 7 lat wcześniej, na miejscu poprzedniego, zburzonego po I Wojnie Światowej. Niedawno go wyremontowano i patrzy się nań z przyjemnością. Korzysta zresztą też :).



I póki co tyle Radomska. Wyskoczcie ze mną na dosłownie parę chwil na południe od miasta, w dolinę Warty. Warto się przejść wzdłuż rzeki, żeby zobaczyć arcyciekawą, żelazną konstrukcję kolejowego mostu. Ścieżka prowadzi tak, że pociągi właściwie jeżdżą kilkanaście centymetrów nad naszymi głowami. Ciekawa sprawa. Drugi ciekawy element to przepiękny dąb w miejscowości Cerkawizna.





No dobra, napisałem Wam to tylko po to, żeby mieć powód do wrzucenia zdjęć, bo mi całkiem ładne wyszły ;).

Wracamy do Radomska - do parku Solidarności, gdzie zaczniemy nasz spacer. Warto tam zwrócić uwagę na 94-metrową, najdłuższą w Polsce drewnianą ławkę. Kierujemy się na północny zachód. Tam, przycupnął drewniano - murowany kościół pw. świętej Magadaleny. I tu ciekawostka - część murowana jest starsza (XVI wieczna), aniżeli drewniana (1789). Nieczęsto się to zdarza.



Przechodzimy przez ulicę i znajdujemy się w parku Świętojańskim. Położony jest nad strugą Radomką (typowa smródka), ale z malowniczym stawem nieopodal. Park jest świeżutko po rewitalizacji (końcówka 2016). Warto zapamiętać nazwisko autora oryginalnego projektu parku. Był nim Franciszek Szanior, posiadający w dorobku takie parki jak Skaryszewski czy Ogród Saski w Warszawie. W parku można znaleźć także figurę św. Jana Nepomucena (bo jest w pobliżu "rzeka" ;)) - czeskiego męczennika, który zginął w wodach Wełtawy.



Wychodzimy z parku i mijamy Miejski Dom Kultury. Warto zwrócić uwagę na jego niebanalną i naprawdę ładną bryłę. Jak budować nowocześnie to z pazurem, jak w tym przypadku. Uwagę przykuwa także znajdująca się przed wejściem rzeźba wiosłującego mężczyzny. Po drugiej stronie ulicy, na ścianie budynku przy ulicy Piłsudskiego znajduje się mural upamiętniający postać Stanisława Sojczyńskiego, ps. "Warszyc", który w trakcie i po II Wojnie Światowej stawiał opór najpierw okupantowi niemieckiemu, a następnie wojskom radzieckim.

Źródło: www.mdkradomsko.pl
Właśnie - warto wspomnieć o postawie mieszkańców Radomska w kontekście walk niepodległościowych. Zasłynęli bowiem z wyjątkowej zajadłości. Skutkiem tego po Powstaniu Styczniowym nazwa miasta została przemianowana na Noworadomsk, chociaż... to i tak nic w porównaniu do "imienia" wymyślonego przez hitlerowców. Ci okrasili Radomsko mianem Banditenstadt. Chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć ;).

Kilka kroków dalej i jesteśmy już na radomszczańskim rynku. Ma on korzenie średniowieczne, ale na skutek klasycystycznej przebudowy zmienił swój charakter. Jest bardzo zadbany, znajduje się na nim bardzo dużo roślinności, elegancka fontanna oraz rzeźba przedstawiająca św. Jadwigę.




I to właśnie w tym miejscu odkrywa się tę całkiem pokaźną wartość Radomska w przeszłości, a ściślej - w średniowieczu. Tutaj odbyły się zjazdy królewskie, podczas których zdecydowano o posadzeniu Jadwigi Andegaweńskiej na tronie króla Polski. Także tutaj "dogadywano" szczegóły umowy małżeńskiej między Jadwigą, a Władysławem Jagiełłą. W byle mieścinie by takich rzeczy nie organizowano.

Wychodzimy z rynku w ulicę Narutowicza bardzo efektownym "wejściem". Stanowią go bowiem - od zachodu ratusz, a od wschodu kościół pw. św. Lamberta.

Ratusz zbudowano w związku z wyburzeniem starego, drewnianego, stojącego na środku rynku, w 1858 roku. Uwagę zwraca przede wszystkim efektowna, narożna wieża z zegarami oraz herbami - Radomska i Rzeczpospolitej. Wewnątrz mieści się obecnie Muzeum Regionalne, posiadające naprawdę ciekawą (i przede wszystkim - ładnie zaprezentowaną) ekspozycję dotyczącą historii miasta. Warto wejść również na część archeologiczną, gdzie można zobaczyć na żywo pokaźny... kieł mamuta.




Po drugiej stronie ulicy stoi neobarokowy, monumentalny kościół pw. św. Lamberta. Efektowna fasada budynku olśniewa rozmachem. Świątynia w tym miejscu stała już w XI wieku, ale drewniany kościółek spłonął. Nowy ufundowała królowa Bona, która upodobała sobie Radomsko (pomogła również w odbudowie kościoła franciszkanów). Ten niestety również dwukrotnie płonął i popadł w ruinę. Obecna świątynia została postawiona w XIX wieku. Co ciekawe - jest to jedyna świątynia pod wezwaniem świętego Lamberta w Polsce.

Wspomniałem w poprzednim akapicie, że kościoły św. Lamberta płonęły kilkukrotnie. Myślę, że warto wspomnieć o tym, że Radomsko to miasto dość... pechowe. Pożarów całego miasta i pojedynczych budynków było przynajmniej kilka (kościoła franciszkanów sześć!), a do tego kilka razy trafiały się tu zarazy. Kto wie - może gdyby nie te niefortunne czynniki, miasto rozkwitłoby nieco bardziej?

Na ten temat możemy sobie jednak tylko gdybać. A tymczasem trzeba zajrzeć jeszcze do wspomnianego już kilkukrotnie kościoła franciszkanów. Po drodze do niego mijamy jeszcze Grób Nieznanego Żołnierza i... przedszkole o arcyciekawej architekturze. Warto także zwrócić uwagę na bibliotekę, willę, a także klimatyczny budynek "Kinemy" czyli lokalnego kina-teatru oraz... sali gimnastycznej.


Trochę fantazji nigdy nie zaszkodzi ;)



XVI wieczna świątynia klasztoru franciszkanów, to miejsce nieco pechowe, ale pamiętające ważne wydarzenia. To właśnie tu odbyły się wspomniane przeze mnie zjazdy, które miały kolosalny wpływ na późniejszą historię naszego kraju. Na podwórzu znajdują się duże tablice z drogą krzyżową.

Tyle udało nam się zwiedzić podczas tamtej wycieczki. Radomsko okazało się być miastem znacznie ciekawszym, niżby się to w pierwszej chwili mogło wydawać. Zajrzyjcie tam kiedyś jadąc na Śląsk lub z niego wracając. Nie zajmie Wam to więcej niż godzinę, a będziecie mieli okazję zobaczyć zadbane miasto, mające co nieco do opowiedzenia zaciekawionemu słuchaczowi!


1 komentarz:

  1. Dzień dobry! "Skąd ma Pan ten archiwalny plan Radomska? Proszę podać źródło i rok wydania tego planu. Pozdrawiam, Michał

    OdpowiedzUsuń