niedziela, 26 listopada 2017

Perła w Ogrodzie Zmysłów | Poddębice | [WŁÓCZYKIJ #14]

Ten wpis i kolejny Włóczykijowy (o Radomsku) będą miały nieco inny charakter, ponieważ są zapisem moich wędrówek w ramach projektu Pociągiem w Łódzkie, podczas których byłem przewodnikiem. Będzie nieco mniej opisów moich "przygód" i subiektywnych doznań, a nieco więcej informacji krajoznawczych. Skutkiem tego oba te wpisy będą nieco krótsze. Zdecydowałem się na taki krok, bo pewnie nieprędko będę miał okazję pojawić się w tych miejscach ponownie, a zarówno Poddębice, jak i Radomsko są zdecydowanie warte zobaczenia.

Zapraszam więc do lektury!




Poddębice to miasto posiadające troszkę ponad siedem i pół tysiąca mieszkańców, położone w północno - zachodnim skrawku województwa Łódzkiego. Malowniczo położone nad rzeką Ner nigdy nie było znaczącym ośrodkiem miejskim. Przez większość swojej historii znajdowało się w prywatnych rękach, co hamowało rozwój miejscowości. Ciekawa jest nazwa miasta, a pochodzi od dębów, ponoć mających wyjątkowe "właściwości", a które rosły tutaj w czasach kiedy nad Nerem stała strażnica.

Zacznijmy naszą wycieczkę od dworca kolejowego, chociaż... nie liczcie na to, że z niego skorzystacie. Stacja, znajdująca się kilka kilometrów od granic miasta w osadzie o wymownej nazwie "Stacja Poddębice" nie obsługuje obecnie ruchu pasażerskiego. Jedynie towarowe składy gnają na północ i południe - i nic dziwnego. Przebiega tędy linia kolejowa numer 131, która jest "spadkobierczynią" Magistrali Węglowej, łączącej kopalnie Górnego Śląska z portem w Gdyni. Budynek dworca jest nieco zaniedbany, ale za to zdecydowanie klimatyczny. Ja uwielbiam takie zabałaganione, jakby zapomniane przez cały świat kolejowe miejscówki.




Przenieśmy się (forma transportu dowolna, ale ja polecam rower ;)) do Poddębic. Po drodze mijamy słynne Zoo Safari w Borysewie, które moim skromnym zdaniem jest kompletnym niewypałem. Bilety są drogie, większość terenu zoo wyłożona ażurową kostką (na maksa niewygodne dla wózków spacerowych i chyba nienajlepsze dla dzieci uczących się chodzić), a atrakcje... cóż bydło, bydło i trochę kóz ;). No i oczywiście słynne białe lwy i białe tygrysy. 29 złotych za bilet to wcale niewiele mniej niż we Wrocławiu, a skala atrakcji i całokształt - bez porównania. I południa Łodzi nie jedzie się wcale dużo mniej niż do Wrocka...




Dlatego zamiast patrzeć na zoo wypatrujmy domów z piaskowca, których w tej okolicy jest dość sporo i są naprawdę ładne. Tuż przed wjazdem do Poddębic możemy jeszcze cyknąć sobie fotkę pod tablicą oznajmiającą, że wjechaliśmy właśnie do... Pragi. Dalej jest już tylko przepiękna, płaska jak stół dolina Neru (i małej rzeczułki i uroczej nazwie Pisia).

Przy wjeździe do miasta droga gwałtownie podnosi się. Minąwszy rząd kamienic wjeżdżamy na rozległy, składający się jakby z kilku mniejszych "plastrów" rynek. Zwróćmy najpierw głowy na północ, gdzie w najwyższym punkcie dumnie stoi kościół pw. św. Katarzyny. Świątynia prezentuje się ślicznie, chociaż niektórzy mogą oskarżyć Poddębiczan o plagiat. Dlaczego? Bo widok jaki roztacza się z drogi krajowej jest niemal identyczny jak w Kazimierzu Dolnym. Oceńcie zresztą sami :).


Z braku własnej fotografii pożyczyłem tę z http://dziedzictwo.ekai.pl/@@kazimierz_dolny_kosciol_farny.
Kościół został zbudowany w XVII wieku w stylu późnego renesansu i, co ważne, początkowo był jednonawowy (co dość dobrze widać i z zewnątrz i wewnątrz budynku). Robi naprawdę niezłe wrażenie i widać, że budowniczowie już czerpali inspiracje z architektury barokowej. Warto zerknąć też na ten arcydługi, poddębicki rynek/plac spomiędzy bramy/dzwonnicy albo zza figury św. Józefa z widoczkiem a'la Rio de Poddębice ;). I nie myślcie sobie, że się nabijam - krajobraz jest całkiem przyjemny.






Po zwiedzeniu kościoła trzeba nam udać się na południe. Można "uderzyć" w prostej linii, ale warto wybrać się też jedną z równoległych ulic. Nie ma tam nic specjalnie ciekawego, ale w związku z tym, że Poddębice leżą na dość pofałdowanym terenie - jazda tamtędy przywodzi na myśl... San Francisco ;).

Na Placu Kościuszki jest jeszcze głaz z tablicą upamiętniającą bohaterów wojennych z II Wojny Światowej i oczywiście rzędy kamieniczek oraz... socrealistyczny "klocek" z przeszkloną witryną. Naszym celem jest jednak miejski park, nazwany Ogrodem Zmysłów. Jest to tak zwany ogród sensoryczny. Ideą takiego założenia jest umiejscowienie wewnątrz "atrakcji" pobudzających zmysły. Wspomnę nieco więcej na ten temat za chwilę, bo przy bocznym wejściu do parku znajduje się kilka ciekawych obiektów.




Jest tutaj dom parafialny, który jest mocno zaniedbany, co nieprzyjemnie odznacza się na tle odnowionej okolicy. Nad wejściem znajduje się dzwonnica, stylizowana na renesans. Co ciekawe - początkowo nie była otynkowana, dopiero przy ostatniej renowacji zakryto cegły. I skoro jest dzwonnica to musi być kościół.

Można z tą świątynią dostać niezłego kręćka w głowie, bo wszędzie jest opisywana jako... pijalnia wód. O co tu w ogóle chodzi? O to, że w 1871 istotnie postawiono tu kościół dla społeczności ewangelickiej, która po zawieruchach wojennych nie przetrwała w Poddębicach. Budynek bardzo długo niszczał, toteż przy okazji rewitalizacji parku władze miasta odkupiły go od parafii. Kościół został odnowiony, a w środku umieszczono kilka kraników z geotermalną wodą. Mimo zmiany funkcji parafia nadal ma możliwość wykorzystywania obiektu do celów sakralnych. Warto także zwrócić uwagę na arcyciekawą kolorystykę wnętrza, zachowaną w wersji oryginalnej.






Przejdźmy się teraz nieco po parku. Są tu, jak już wspomniałem, ścieżki "zmysłowe": słuchu, wzroku, węchu i dotyku. Dzięki temu możemy popatrzeć na wodę spływającą kaskadami, wejść do gabinetu luster w dawnej lodowni, pograć na różnych zabawnych instrumentach (a nawet na wysokich wazach), przejść się po różnych typach nawierzchni i wreszcie - powąchać aromatycznych roślin. Trzeba przyznać, że atrakcji jest tu od groma, a znalazło się też miejsce na klasyczny plac zabaw, amfiteatr i mnóstwo ławek i bardzo wygodnych "kokonów" do siedzenia. Jest to jeden z najciekawszych parków jakie miałem okazję odwiedzić.




Ten obiekt to dawna lodownia - my możemy się schować z naszymi dzisiejszymi zamrażalkami ;).


Zanim przejdziemy do najważniejszego obiektu parku - cofnijmy się nieco, do głównej bramy Ogrodu Zmysłów. Tuż obok znajduje się głaz upamiętniający setną rocznicę pobytu Marii Konopnickiej w pobliskim Bronowie.

Najciekawszy obiekt Poddębic zostawiłem na koniec. Jest nim renesansowy Pałac Grudzińskich. Zbudowany, podobnie jak kościół, w XVI wieku, również w stylu późnego renesansu. Był kilkukrotnie przebudowywany, ale nadal posiada unikatowy charakter. Najbardziej wyróżniającymi elementami są 17-metrowa wieża (mieścił się w niej skarbiec - kto by nie chciał mieć skarbca w wieży?!) oraz znajdująca się na fasadzie południowej loggia.

Ciekawostką jest fakt, że ze względów atmosferycznych mieszkająca tu przez jakiś czas Barbara Sanguszkowa, zdecydowała się... zamurować loggię. Całe szczęście późniejszy właściciel pałacu - Napoleon Zakrzewski odsłonił na nowo tę część budynku, przywracając mu unikatowy charakter. Do narożnika przy loggi "przyklejona" jest ośmioboczna kaplica. Warto unieść wzrok i zwrócić uwagę na zegar słoneczny, a także figury Kościuszki i Mickiewicza w północnej, dobudowanej przez Zakrzewskiego części pałacu. Wnętrza niestety nie oddają już charakteru epoki - zostały całkiem przebudowane i mieszczą Dom Pracy Twórczej Osób Niepełnosprawnych.






Gdyby komuś było mało atrakcji - można jeszcze odwiedzić poddębickie baseny termalne oraz cmentarz, na którym jest kilka ciekawych nagrobków. Ja jednak na tym mój spacer w Poddębicach kończę, ale... zaproszę Was jeszcze na moment do pobliskiego rezerwatu "Napoleonów". Warto tam zajrzeć, bo jest tam chroniony fragment lasu zwany dąbrową świetlistą. Powstawał on na skutek wypasu zwierząt w lesie, który przyczynił się (wypas ;)) do zredukowania podszytu praktycznie do zera. Dzięki temu światło przepuszczane przez dęby bajecznie rozświetla runo. Zaiste magiczny jest to widok (choć już coraz rzadszy, bo rezerwat, mimo prób czynnej ochrony, wciąż zarasta)!


Naprawdę polecam poświęcić kilka chwil na Poddębice. To bardzo ciekawe, choć niewielkie miasto. Mnie zaskoczyło bardzo na plus, tym bardziej, że jest świeżo po rewitalizacji i widać, że była to rewitalizacja zrobiona z głową. Zajrzyjcie - choćby po drodze do pobliskiego, znacznie popularniejszego Uniejowa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz