środa, 6 września 2017

Waldemar Łysiak - Szachista

Książka, nad którą się tym razem pochylę trafiła do mnie zupełnie przez przypadek - dostałem ją jako prezent urodzinowy. Przeleżała dwa miesiące na półce czekając na swoją kolej, aż wreszcie się do niej dopadłem. Nie spodziewałem się po niej kompletnie niczego. Prawdę powiedziawszy - póki nie rozpocząłem lektury nie byłem do końca pewien czy to książka o Napoleonie (jego wizerunek znajduje się na okładce), czy to podręcznik szachowy, czy jeszcze coś innego.

Co ciekawe autor książki napisał ją w sumie... również przez przypadek. Podczas drążenia tematu pewnego mnicha z klasztoru filipinów w Gostyniu został odwiedzony przez Hiszpana, ponoć także zainteresowanego osobą duchownego. Hiszpan okazał się być w posiadaniu tekstu pod tytułem "Memoriał", który poruszał między innymi kwestię wspomnianego wcześniej zakonnika. Łysiak miał tylko kilka dni na zapoznanie się z tekstem i jego przepisanie, co też - na całe szczęście - uczynił, choć robił to w szalonym tempie.

Co sprawiło, że pan Waldemar zaczął gorączkowo kopiować tekst o "jakimś tam" zakonniku?


Otóż, rzeczony duchowny był... sobowtórem niejakiego Napoleona Bonaparte. Nietrudno się domyśleć, że skoro żyli w tych samych czasach ich ścieżki na moment się splotły. Bynajmniej nie wynikło to z ciekawości cesarza, ani tym bardziej z zaangażowania filipina w życie polityczne. Sprawcami całego zamieszania byli Anglicy.

I to właśnie oni są głównymi bohaterami powieści. W czym rzecz? W trzymanym w BARDZO głębokiej tajemnicy spisku, mającym na celu pozbycie się Napoleona. Koncepcja jest jednak znacznie bardziej finezyjna niż próba zasztyletowania, otrucia czy uduszenia. Chodzi o porwanie słynnego wodza. I to porwanie w taki sposób, aby w pierwszej chwili nikt się nie zorientował. I przez kilka kolejnych także - aż do momentu przejęcia władzy przez antynapoleońską organizację filadelfów. Operacja otrzymała kryptonim "Chess-player".

Winienem jestem także wyjaśnić Wam skąd wziął się tytuł powieści oraz nazwa operacji. Narzędziem mającym w ogóle umożliwić porwanie Napoleona i podstawienie w jego miejsce sobowtóra - marionetki był Mechaniczny Turek. Ten sympatyczny jegomość pozwolił paru łebskim dżentelmenom zarobić niezły grosz. Machina stworzona przez Wolfganga von Kempelena była fałszywym androidem, który "posiłkował się" umysłem wybitnego szachisty siedzącego wewnątrz aparatu. To właśnie zamiłowanie do gry w szachy oraz zwykła ciekawość miały zachęcić Napoleona do wejścia do środka Turka, gdzie miał być sprytnie podmieniony na sobowtóra, a następnie wywieziony do Anglii.

Co szokuje właściwie od pierwszych stron - przedstawiona historia jest całkowicie autentyczna. Tylko w niektórych momentach jest "doprawiona" przez Łysiaka, tak aby fabuła była bardziej klarowna i spójna. Przyznam szczerze, że wydarzenia opisane na kartach powieści są momentami tak niesamowite, że istotnie żaden, nawet najgenialniejszy pisarz nie byłby w stanie tego wymyślić. Książkę czyta się z zapartym tchem, a w kulminacyjnych momentach dosłownie z wypiekami na twarzy.

Ciekawe, że sama powieść i opisana w niej historia niespecjalnie zaistniały w powszechnej świadomości. Jest to o tyle szokujące, że fabuła jest fascynująca, dzieje się w arcyciekawej epoce, a akcja ma miejsce na terenie dzisiejszej Polski. Mnie ogromną frajdę sprawiało odczytywanie polskich nazwisk i czytanie opisów Szamotuł, Poznania czy Gostynia. Z całą pewnością wybiorę się kiedyś w tamte rejony, żeby zobaczyć scenerię, w której rozegrała się akcja "Chess-playera".

Mógłbym rozpisać się bardziej na temat fabuły i bohaterów, ale nie chcę psuć Wam zabawy. "Szachistę" naprawdę czyta się jak dobrą powieść sensacyjną, a cała historyczna otoczka (setki przypisów od autora dodają olbrzymiej wartości książce i pozwalają jeszcze lepiej "złapać" kontekst) tylko dodaje jej smaku.

Swoją drogą pojawiła mi się w głowie taka refleksja, że jest to książka idealna do podsunięcia komuś kto interesuje się historią, ale potrzebuje bodźca, żeby bardziej wsiąknąć w temat. We mnie, po lekturze "Szachisty", odżyły zajawki których nie pielęgnowałem od dawna. Ja akurat należę do tych chłopców, których ciekawią wielcy wodzowie, niezliczone wojny, pasjonujące bitwy i zakulisowe, polityczno - szpiegowskie rozgrywki. Tylko nie wiedzieć czemu - dawno nie sięgałem po literaturę na te tematy. Tymczasem już sobie ostrzę ząbki na kolejne historyczne kąski!

Polecam każdemu - ciekawskim historii i spragnionym po prostu dobrej, wciągającej lektury. Jeden z najlepszych prezentów - niespodzianek jakie otrzymałem!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz