Cześć. Ten tekst adresuję do chłopaków. Jeśli jesteś dziewczyną przestań go czytać w tej chwili!
Dobrze wiem, że lepiej nie mogłem Was, kobiety, zachęcić do lektury tego tekstu ;).
Wierzysz w duchy? Nie? Spójrz mi w oczy. Wierzysz, prawda? Każdy wierzy. A im bardziej zaprzeczasz, tym bardziej wiem, że wierzysz. Tylko się boisz. Nie bój się. Jesteś mężczyzną. Mężczyzna się nigdy nie boi. Znasz jakiegoś pirata, który się boi? Albo zbója?
Mówisz, że znasz kilku? Ale skąd, z książek? Nie? To pewnie nie są prawdziwi piraci ani zbóje.
Pamiętasz swoją ostatnią wizytę na cmentarzu? Nie, mój drogi. Nie w dzień, żeby zapalić świeczkę. W nocy. Żeby pozbyć się kurzajek z ręki przy pomocy zdechłego kota i kilku czarów. Ja, kiedy ostatni raz odwiedziłem lunapark dla sztywnych byłem świadkiem morderstwa. Pół-Indianin Joe bez pardonu wbił nóż w serce tego doktora. Robinsona.
Będziesz czytać recenzję książki dla młodzieży.
Kiedy zabierałem się do czytania "Przygód..." miałem w głowie wspomnienie lektury tej powieści w czasach młodości. Prawdę powiedziawszy został mi w głowie tylko obraz scen z końcówki książki, gdzie Tomek jest z jakąś dziewczyną gdzieś w jaskini. Co tam się działo, dlaczego i po co - nie potrafiłem sobie przypomnieć. Miałem jednak nieodparte wrażenie, że powiedziałem sobie kiedyś - wróć do tej książki jak dorośniesz.
I wróciłem. "Dorosły" i "dojrzały" chłopak wziął się za "lekturę dla klasy piątej" jak informuje okładka. Sami zdążyliście już pewnie zauważyć, że wydarzenia opisane w książce nie są specjalnie dla młodzieży. Przynajmniej wedle dzisiejszych reguł.
Najgłupsze założenie XXI wieku - Twoje dziecko nie wie co to seks, śmierć, morderstwo i strach. Przecież oszczędzałaś/oszczędzałeś mu tego w telewizji. Porozmawiać o tym? Jakoś nie było okazji.
Nie będzie to recenzja z suspensem. "Przygody Tomka Sawyera" to rewelacyjna książka. Wybitna. Złożona, a jednocześnie prosta. Zawierająca tematy mocno dotykające serducha, ale podane w lekkiej formie. Młode chłopaki nie myślą o śmierci? Nie czują strachu?
Bzdura!
Jasne, że to robią! Tylko kiedy o tym mówią, mają ręce w kieszeniach i opierają się nonszalancko o parkan albo ścianę stodoły.
Jedyny problem jaki mam z dziełem Twaina, to fakt, że uświadomiłem sobie jak ze mną i moimi rówieśnikami jest źle. Przez te półtora stulecia, które minęło od publikacji książki staliśmy się niemożebnie leniwi, próżni i bojaźliwi. Jeśli mieliśmy szczęście wychowywać się w latach 90. to pół biedy. Co swoje do tego przeklętego 2000 zdążyliśmy przeżyć. Jednak dzisiaj i tak dopasowaliśmy się do tego słabego, ciekłokrystalicznego schematu.
Kochałeś kiedyś kogoś, kogo nie powinieneś? Jestem pewien, że tak. I jestem pewien, że znasz to uczucie, że kochasz coraz bardziej, im bardziej wiesz, że Ci nie wolno.
"Przygody..." to powieść z jednej strony niesamowicie ciepła i zabawna, a z drugiej - poruszająca bardzo poważne tematy. Nie da się nie uśmiechać przy reakcjach biednej ciotki Polly na wybryki ancymona Tomka czy podczas opisów cudacznych scen z kotem Piotrusiem lub odbieraniem nagrody za karteczki za recytację Biblii. A jednak bolesne rozterki po nieudanych romansach z Becky, ich traumatyczna przygoda w pieczarach, wspomniane już morderstwo na cmentarzu czy nawałnica na wyspie (niestety na czasie przez wydarzenia w Borach Tucholskich) to tematy wręcz do bólu prawdziwe i nikt się nie waży z nich drwić.
Płakałeś do poduszki przez kobietę. Jestem pewien. Nie zgrywaj twardziela, bo nim nie jesteś. Udawanie, że nie masz uczuć to postawa, a nie fakt. Tak samo jak to, że Twój spasiony brzuch i czyste, zadbane stopy to nie jest do końca to o czym marzyłeś mając dziesięć lat i zdzierając codziennie kolana. Do krwi.
W dzisiejszej literaturze brakuje mi tego typu bezpośredniości. Nie pisze się już tak naiwnie. Pisze się wulgarnie i zbyt często - prostacko. Tomek Sawyer jest prostym chłopcem z prostymi potrzebami (lenienia się i psocenia), ale kiedy "startuje" do Becky trzeba mu przyznać - robi to dobrze. Nie certoli się. Idzie po swoje, a kiedy zalicza "przypał" - przyjmuje go "na klatę". Ma przyjaciół, z którymi nie musi się umawiać. Oni po prostu są (lub nie, jeśli nie mają ochoty). To ten piękny świat gdzie jeszcze nic nie było wymuszone. Jeśli było na pokaz, to był to show na żywo, a nie kogucikowanie przez social media.
Nie jestem święty. Raz z lenistwa, raz ze strachu - często odpuszczam. Udaję. Wybieram drogi na skróty. Monitory komputerów i telefonów zabrały nam charakter. Spontaniczność. W relacjach przez internet łatwiej się dwa razy zastanowić. Tylko czy nie jest tak, że najlepsze rzeczy spotykają nas wtedy, kiedy się nie zastanawiamy?
Ja powieścią Twaina zachwyciłem się bez dwóch zdań i "łyknąłem" tę lekturę błyskawicznie. Czyta się ją z zapartym tchem. I ta książka naprawdę poprawia humor! Warto przeczytać ją samemu, szczególnie jeśli jest się mężczyzną, wyciągnąć wnioski i podrzucić swojemu dziecku. A później wygonić je na dwór - niech Twój Tomek szuka swojej Becky, a Twoja Becky - Tomka.
I działaj. Rozmawiaj. Nie udawaj, że to co trudne Cię nie dotyczy. Że nie istnieje. Każdy kiedyś spojrzał w oczy śmierci. Każdy kiedyś kochał, tak ponad życie. Każdy kiedyś bumelował, kombinował i uciekał z tarapatów. Żyj tym namacalnym, chropowatym w dotyku życiem.
Tylko kiedy popłyniesz na bezludną wyspę będziesz wiedział czy jesteś chłopcze prawdziwym piratem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz