piątek, 30 sierpnia 2024

Biała Rawska | Łódzkie od A do Z

Biała Rawska spoglądała się na mnie przez kilka dobrych miesięcy. Widziała mnie pędzącego drogą ekspresową S8 z i do biura w Warszawie, które muszę przynajmniej raz w tygodniu odwiedzić. Widziałem drogowskazy prowadzące do tego niedużego miasta i wiedziałem, że któregoś dnia muszę wreszcie zebrać się w sobie, zjechać z utartego szlaku i zwiedzić to bliskie wschodniej ściany województwa miejsce. Po prostu przed pracą to zawsze wstaje się ciężko (i zawsze jedzie się pod górkę), a po pracy marzy się tylko, żeby wreszcie zawitać do domu. 

Koniec końców, na tydzień przed Bożym Narodzeniem, wykorzystałem dość nieuciążliwą pogodę i około ósmej rano jechałem piękną drogą, mijając pokaźne stawy rybne u wlotu do miasta. Czekał mnie trwający około godzinę spacer - w sam raz na rozruszanie się i dotlenienie przed pracą. 


Auto zostawiłem przy kilku współczesnych budynkach, znajdujących się kilkaset metrów od historycznego centrum miasta, ponieważ planowałem najpierw oddalić się nieco na południe, zajrzeć na cmentarz i zobaczyć w pobliżu kraniec linii wąskotorówki łączącej Białą z Rawą Mazowiecką. Później zamierzałem przemknąć ulicą Przemysłową - znów mijając stawy - i zajrzeć do parku, w którego krańcach znajdują się dziewiętnastowieczny pałac oraz pamiętający gotyk kościół pw. św. Wojciecha. Stamtąd pozostawało mi jeszcze to co lubię najbardziej - pokręcenie się po pamiętającym pierwsze lokacje miasta układzie ulic i chłonięcie małomiasteczkowej atmosfery, dla której zdecydowałem się zjeździć wszystkie miasta województwa.

Także - zanim dojdę na cmentarz - może dwa słówka o historii Białej? Historii nieco... moim zdaniem sinusoidalnej. W kolosalnym skrócie - raz Biała była, drugi raz była mniej. Lokowana pierwotnie najpewniej pod koniec XV wieku, ale dokumenty wskazują, że właściwie to w roku 1521 powołano ją do życia jako miasto (służące podówczas biskupom chełmskim). Wtedy rozwijała się całkiem nieźle, jednak później wzrost wyhamował - na tyle, by w 1870 Biała utraciła prawa miejskie. Jednak 55 lat później wróciła do statusu miasta i jest nim do dzisiaj.

Nie można też nie wspomnieć o niemałej roli społeczności żydowskiej w rozwoju miasta. Mimo iż Żydzi pojawili się tu dość późno, bo w XVIII wieku, to tuż po I Wojnie Światowej stanowili niemal 2/3 całej ludności miasta! Nie udało mi się zerknąć na pozostałości cmentarza żydowskiego, ale namierzyłem inny ślad - "zakamuflowaną" dzisiaj synagogę. W odpowiednim momencie dam znać, co służy dawnej synagodze za obecne "przebranie"!

Przekroczywszy rzekę Białkę i zajrzawszy do kliku podwórek zbliżałem się do lokalnego cmentarza. Wszedłem na jego teren przez okazałą, klasycystyczną bramę i rozejrzałem się po okolicy. Mój wzrok przykuwały nagrobki "w starym stylu" oraz - oczywiście - okazała kaplica, w której pochowani są członkowie rodziny Leszczyńskich. Na cmentarzu znajduje się także miejsce upamiętniające ofiary II Wojny Światowej. Ja zapamiętam jeszcze murek odgradzający nekropolię od sąsiadującego nieużytku (i z widokiem na staw), na którym swój cmentarz miały kwiaty i rośliny, które odsłużyły już swoje na grobach i uschły.




Wizyta na cmentarzu nieco mnie wyciszyła, a może sprawiła to atmosfera tego miasta? Cóż, nie miałem jeszcze sposobności zajrzeć do centrum i jeszcze kilka chwil musiało minąć zanim tam trafię, ponieważ po wyjściu z nekropolii skierowałem się ku części przemysłowej miasta. Celem było zobaczyć końcową stację kolei wąskotorowej, a także przejść się wzdłuż stawu (jest ich naprawdę mnogo w Białej!), żeby od południa wejść do miejskiego parku.

Kolej... No dobrze, po pierwsze - poczułem się nieco rozczarowany. Liczyłem - może nie na dworzec, ale przynajmniej na jakąś wiatkę czy posterunek. Łodzianie wiedzą czym jest krańcówka (a niektórzy dlaczego jest krańcówką, a nie pętlą - o tym za momencik) i dokładnie krańcówkę zobaczyłem. To znaczy kończące się torowisko. Bez możliwości zakręcenia czy manewrowania lokomotywą. Po prostu maszynista musi wysiąść z jednego końca, przesiąść się na drugi i jechać w odwrotnym kierunku. W Łodzi początkowo w ten sposób "zawracano" tramwaje (a przecież tramwaje elektryczne w Łodzi były pierwszymi w ówczesnym Królestwie Polskim!) i stąd wziął się regionalizm "krańcówka".

Wracając (jak ten tramwaj, kiedy maszynista się przesiądzie) - nieznaczne ukłucie rozczarowania szybko rozwiałem oglądając sobie z bliska linię, która pamięta I Wojnę Światową. Wtedy też zbudowana została kolej wąskotorowa łącząca Rogów (podpięty do "dużej" linii) z Białą Rawską. A po co? A po prowiant. W 1915 roku Niemcy pobudowali tę linię, aby móc dostarczać zaopatrzenie na front wschodni.

Dziś linia obsługuje ruch turystyczny, ale - niestety - w czerwcu 2024 roku podjęto decyzje o zawieszeniu kursów na trasie między Rawą Mazowiecką, a Białą Rawską. Oby torowisko udało się sprawnie naprawić i wrócić do wożenia pasażerów tą trasą (sam miałem to w planach, podobnie jak przejażdżkę tramwajem z Łodzi do Ozorkowa - chciałbym, żeby udało mi się któregoś dnia zrealizować chociaż jeden z tych planów!).

Jak wspomniałem wcześniej - w dalszą drogę ruszyłem wzdłuż stawu, po którego minięciu wspiąłem się mocno w górę, aby podejść pod pałac Leszczyńskich, mieszczący obecnie hotel i restaurację. Architektura tego XIX-wiecznego pałacu jest eklektyczna, a'la zamkowa - z elementami nawiązującymi do gotyku czy renesansu. Pałac jest odremontowany, mieszczące się wewnątrz usługi mają kilka niezłych opinii - być może warto kiedyś wybrać się tam na jedzonko i nocleg?


Do parku nie można wejść z bezpośredniego sąsiedztwa pałacu, więc musiałem przespacerować się wzdłuż ogrodzenia, dzięki czemu zobaczyłem tradycyjne, polskie, kolorowe bloki. Sam park jest całkiem klimatyczny, uwagę przykuwa okazały drzewostan i malownicze ukształtowanie terenu. Gdyby nie był to grudzień, pewnie z chęcią przysiadłbym na ławce i złapał oddech, jednak tym razem - wolałem nie marznąć!


Dotychczas zobaczyłem sporo Białej Rawskiej relatywnie współczesnej, ale - jak wspomniałem już wcześniej - to miasto sięgające historią dobre pięć, albo nawet i sześć wieków wstecz. I w końcowej części spaceru sporo śladów tej historii udawało mi się wypatrzyć. Minąwszy kilka przepięknych chat, wszedłem na plac Kościelny, który w rzeczywistości jest bardziej poszerzoną uliczką. Chociaż właściwie to mniejsza z tym, bo to miejsce prześliczne i przeklimatyczne.


Do kościoła pw. św. Wojciecha trzeba podejść mocno pod górkę, co sprawia, że krajobraz starego miasta w Białej Rawskiej jest naprawdę wyjątkowy. Na wschodzie - górujący nad okolicą kościół, troszkę nawet chowający się za okazałą bramą pełną postumentów, na wschodzie, w dół, do doliny Białki, rynek - obecnie nazwany Placem Wolności. I te uliczki okalające rynek, zwłaszcza Gęsia! 

Źródło nieco oczywiste, ale niech stanie się zadość :) Google Maps

Dziś nie wyznacza się ulic w ten sposób, to wyraźny ślad średniowiecza. A skoro o średniowieczu mowa - wracamy do wspinania się pod kościół, który stał tam już być może nawet w XII wieku. Pierwsza świątynia była drewniana, a w XVI wieku powstała nowa - murowana, w stylu gotyckim. Ta druga spłonęła jednak w 1712 roku i odbudowano ją w stylu barokowym, dodając w połowie XIX wieku neogotycką fasadę. Wzrok przykuwa także okazała (choć nieco gryząca się z architekturą kościoła) dzwonnica i... rzeźby. Jest ich tu naprawdę mnogość! 




Obszedłem kościół i klimatyczną, ciasną furtką wyszedłem znów na plac Kościelny, kierując się w dół, ku rynkowi! Małomiasteczkowy, z niewysoką, dwukondygnacyjną zabudową, troszkę "niedbały" - cóż mogę rzec - uwielbiam takie! Przespacerowałem się nieco w stronę wspomnianej wcześniej ulicy Gęsiej i rzeki Białki, a później wróciłem na sam rynek. Kolejnym celem było rzucenie okiem na budynek, w którym niegdyś mieściła się synagoga.


Zdarzyło mi się już być w synagodze, która nadal pełniła swoją funkcję. Zdarzyło mi się stać na placu, na którym synagoga stała (ale została zburzona). Zdarzyło mi się nawet robić zakupy w dawnej synagodze. I do kolekcji dochodzi nowa funkcja - remiza strażacka.

Murowana synagoga została zbudowana w połowie XIX wieku i pełniła swoją rolę do II Wojny Światowej. Niemcy podpalili ją podczas okupacji, a po wojnie budynek nie miał już dla kogo pełnić swojej roli. Został więc przebudowany - i przypadł jej właśnie los remizy strażackiej. Na portalu straznicyczasu.pl udało mi się znaleźć archiwalne zdjęcia synagogi i trzeba przyznać, że miała swój urok, który po przebudowie został zatracony.



W pobliżu warto jeszcze zwrócić uwagę na budynek, w którym obecnie mieści się miejska biblioteka i na kilka drewnianych i murowanych domostw wzdłuż ulicy Jana Pawła II, która wyprowadziła mnie ze starego miasta i doprowadziła z powrotem do parkingu, na którym zostawiłem auto. W samą porę, bo zaczynał mi doskwierać chłód i głód, a w aucie czekała na mnie ciepła herbata w kubku termicznym i zimna, ale smaczna kanapka.


Zanim ruszyłem do pracy pozwoliłem sobie na chwilę refleksji odnośnie tego co zobaczyłem. Jest w Białej Rawskiej kilka naprawdę interesujących śladów historii. Historii, która być może nie była specjalnie wyrazista, ale jednak wpłynęła mocno na charakter miasta. To co na pewno zapamiętam z Białej Rawskiej to stawy (i w ogóle bezpośrednia okolica - naprawdę malownicza; jeszcze o tym wspomnę), to bardzo interesujący układ starego miasta, to prześliczny plac Kościelny i naprawdę dużo klimatycznych, choć zaniedbanych chałup. 

Miałem w planach wrócić tu kiedyś, w ramach wycieczki wąskotorówką - i mam naprawdę szczerą nadzieję, że jeszcze mi się to uda. Bo przecież czas między przyjazdem, a odjazdem pociągu trzeba będzie w jakiś sposób spożytkować - i czas spędzony na kolejnym zwiedzaniu Białej z całą pewnością nie będzie zmarnowany.

A skoro o czasie mowa - zaczynał mnie już nieco gonić. Trzeba mi było ruszyć do tej Warszawy i popracować choć trochę... Droga poprowadziła mnie znów przez rynek, ponad Białką i pośród kolejnych stawów, a później... później wyjechałem między sady owocowe oczywiście. Ostatnie wrażenie okolica Białej zrobiła naprawdę dobre i z ukłuciem w sercu wjechałem na drogę ekspresową. Trochę zbyt szybką i nowoczesną jak dla mnie, zwłaszcza po tym "powolnym" doświadczeniu, jakim było obcowanie z senną nieco Białą. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz