niedziela, 20 marca 2016

Kolego...

Siemasz Jezus!

Obiło mi się o uszy, że przyjechałeś dzisiaj do Jerozolimy. W związku z tym uznałem, że warto do Ciebie napisać. Tym bardziej, że mówi się, że w piątek masz umrzeć. Chyba warto się pospieszyć w takim razie...

Właśnie - chciałbym Ci powiedzieć, że szkoda, że mają Cię uśmiercić. Musiałeś być naprawdę fajnym gościem, skoro Twoim pierwszym cudem była zamiana wody w wino. Do dzisiaj to pozostało skuteczną metodą zdobywania szacunku na imprezach - kiedy nikt już nie ma hajsu, a ktoś wyciąga ostatnie dwie dychy na kolejną flaszkę. Ciekawi mnie tylko, czy za Twoich czasów bawili się inaczej, to znaczy czy wtedy bawiliście się dla rozrywki i towarzystwa, czy tak jak dziś - dla lansu, fotek i zniszczenia się co sobotę?

Ach, zapomniałem! Przecież obracasz się wśród Żydów, sam nim jesteś... Sobota to Wasz święty dzień. Żadnej pracy i innych pierdół, tylko pielęgnowanie tradycji. Zazdroszczę, szczerze. Dzisiaj w niedzielę chodzi się dla zabawy do sklepów. Mało kogo obchodzi, że przez to ktoś musi harować - w swój święty dzień.


Pewnie dlatego nikt Was nigdy nie lubił. Dzisiaj też nie znosi się ludzi, którzy mają swoje zdanie i stawiają granice. Jest tyle istotniejszych wartości, na przykład kasa albo sława...

O! A propos kasy! Strasznie ciekawi mnie jak to było z tym Judaszem! Czy rzeczywiście zdradził Cię za worek srebrników, czy może dogadaliście to wcześniej, bo reszta Twojej ekipy nie posłuchałaby Ciebie, że tak trzeba zrobić? Może kiedyś się tego dowiem.

Teraz śmieszy mnie jak "panowie szlachta", zainspirowani płomienną mową klechy w kościele, plują na Judasza, zresztą na Piotra też, a później jadą do swojej hacjendy SUVem kupionym za sowite łapówki. Jemu potrafię wybaczyć, tak jak zresztą nauczałeś przez całe życie. Wyrzuty sumienia zżarły go do cna. Dzisiaj nikt już nie ma sumienia, o wyrzutach nawet nie wspominając.

Tak mi się skojarzyło teraz - co sądzisz na temat Kościoła? Jest jak w tym dowcipie, że mówisz do swojego Taty "pamiętasz to kółko rybackie co założyłem dwa tysiące lat temu? Ono nadal działa!"? Wolałbym żeby tak było. Nie przepadam za tą instytucją.

Wiesz, coś mnie kiedyś tknęło, bo ja strasznie lubię czytać. I pomyślałem sobie - przeczytam Biblię. Całą. I przeczytałem. I już nie chodzi o to, że jakbym miał wpadać z kimś w polemikę o chrześcijaństwie, to nie byłoby o czym gadać, bo niewielu czyta książkę, na której opiera się ich religia. Mierzi mnie co innego. Nie widziałem tam wskazówek typu "stawiajcie wielkie budynki, żeby się tam modlić" albo "ubierajcie się w złocone szaty i pijcie ze złotych kielichów".


No właśnie, więc skąd im się to wzięło? Kurczę, mam do Ciebie mega szacun, że potrafiłeś stanąć nad jeziorem albo w środku miasta i wygłosić fascynującą, pouczającą przemowę. Nie robiło Ci chyba różnicy gdzie to się dzieje? A dziś ktoś mi wmawia, że jak się nie modlę w świątyni, to nie modlę się wcale... Podobno Bóg, czyli (z tego co załapałem) jakby Ty, ale też nie do końca, jesteś(cie) wszędzie. To chyba nie robi różnicy skąd nadaję? Chyba, że w kościołach jest lepszy zasięg, to rozumiem. No ale Wszechmogący, chyba dał zasięg na 100% populacji, nie?

Tak, no tak w ogóle to wierzę w Ciebie i w, jak to się zwykło mawiać, w Boga. Po swojemu, ale sądzę że na tym polega wiara, religia. Na intuicji. Jak pierwiastek mistyczny i niematerialny sprowadzić do racjonalnych reguł, ściśle skodyfikowanych i schowanych za murami świątyni? Mnie to przeszkadza w skupieniu, jak błyszczy mi nad głową złocony ołtarz, duchowny gada tak głośno, że słychać go na zewnątrz, a tłum ludzi klęka na trzy-cztery.

Twój Tato stworzył ten świat, ale uznał, że to bez sensu, żeby tam nikt nie mieszkał na tym pięknym świecie. I stworzył człowieka, na swój obraz i podobieństwo. Skoro na obraz i podobieństwo, to jakoś dziwnie wychodzi, że brakuje nam radości, poczucia humoru, dystansu, współczucia czy współpracy. Część z nas to ma, to znaczy, że Tato też ma. Chyba nie poskąpił reszcie, nie? To raczej nie w jego stylu, skąpić? Ja jakbym miał nieograniczoną moc i zasoby to bym nie skąpił. Po dziesiątym nie skąpię...


Dobrze, że o tym dziesiątym wspomniałem! Dziesięć przykazań jest super! Proste wskazówki, trafią do każdego, bez jakiejś bzdurnej otoczki i kruczków. Nie zabijaj, to nie zabijaj i już. Ja tam staram się tego trzymać. Szkoda, że tylu zrobiło sobie negatyw (może czytali przykazania pod słońce?) i tę upośledzoną wersję traktuje jako manual do życia.

Zaczynam już trochę przynudzać, więc będę kończył, żeby nie zamęczać Cię w ostatnie dni Twojego żywota. W ogóle, to weź powiedz tym swoim uczniom, żeby przekazali dalszej ekipie, że słabe logo sobie wybrali. Mnie jest przykro jak patrzę na Twoje smętne zwłoki wiszące na krzyżu. Po co oni Ci to przypominają, przecież mówią, że Cię kochają? Nie mogli zostawić już tej rybki, którą mieli na początku? Fatalny rebranding!

Na dzisiaj wystarczy. Pogadałbym z Tobą dłużej, serio. Obiecałeś, że wrócisz do nas i ja ogromnie na to czekam! Obawiam się tylko, że Ty już to zrobiłeś, tylko gnijesz w jakimś zapleśniałym lochu CIA, KGB czy innego ChGW, bo byłeś zbyt niebezpieczny dla ustalonego porządku. Albo, co gorsza, znowu Cię zaciukali, bo wzięli Cię za oszołoma, co sobie jaja z poważnej religii robi.

Właśnie, jeszcze tak na koniec! Poważne religie, teraz mi się skojarzyło! Czy któraś z nich namawia do mordowania w jej imię, albo tworzenia profili na facebooku (taki serwis internetowy, jak ktoś nie wie gdzie szukać Boga, to na skróty znajduje facebook) typu "Jebać <nazwa religii>?  Bardziej się ogarniasz w tym temacie, to może mi powiesz? Jak nie będziesz miał głowy, to zrozumiem. Stary i Nowy Testament nic o tym nie wspominają, sprawdzę sobie jeszcze kiedyś Koran i będę miał pełny ogląd.


Jeszcze raz chciałbym, żebyś wiedział, że strasznie mi przykro, że w piątek umrzesz. Trochę ulgi sprawia mi myśl, że robisz to dla dobra ludzkości. Poświęcasz się dla ogółu, imponujące. Niestety dziś, dwa tysiące lat później, niewielu o tym pamięta, a już prawie nikt nie docenia Twojego poświęcenia.

Pozostaje mi tylko swoim życiem dać Ci choć trochę satysfakcji, że nie umarłeś na próżno. I namówić do tego jak najwięcej osób.

Trzymaj się, chociaż wiem, że będzie Ci cholernie ciężko!
Jeśli uda Ci się odpisać, będę ogromnie wdzięczny!
Pozdrowienia z Łodzi do Jerozolimy,
od Mateusza

1 komentarz: